piątek, 10 września 2010

Mochipet ostatni dinozaur

Dni temu kilka, dzięki uprzejmości niezrównanej Moniki Petryczko, prowadzącej "Środek Miasta" mogłem na antenie Polskiego Radia Szczecin zaprezentować wybranego przez siebie artystę. Jedynym kryterium selekcji była kwalifikacja wykonawcy do zbioru pod nazwą "Dziwny". Mogł to być paragwajski Dj grający electro-folk, zanzibarski chór kameralny "Czarne Szczypiory", czy kwartet smyczkowy karłów z Bangladeszu, wykonujący przeboje Jana Połomskiego z towarzyszeniem drwala grającego na pile. Jednym słowem im dziwniej, tym lepiej. Przejęty możliwością ujadania w eterze zacząłem przeszukiwać dyskowe zasoby w pełni legalnych plików empetrzy i po chwili wiedziałem już kto będzie bohaterem mojego wtorkowego wejścia.
Nagrywający w Los Angeles syn konstruktora rakiet i przedszkolanki z Taipei, grający na całym świecie imprezy w przebraniu fioletowego dinozaura. David Wang, bo o nim mowa to rodowity Chińczyk (bo z Tajwanu), który pod pseudonimem Mochipet produkuje jedno z najbardziej szalonych gówien w tej części Drogi Mlecznej. Od dziecka zainteresowany elektroniką, najpierw tą rakietową, potem muzyczną, inspirowany wachlarzem brzmień - od metalu, przez awangardowy jazz, aż do mainstreamowego hip hopu - Mochipet potrafi w sobie tylko znany sposób połączyć ze sobą najodleglejsze muzyczne smaki i upichcić z nich tak niesamowite dania, że aż ślina z ucha cieknie. Niczym muzyczny Anthony Bourdain, Mochipet przemierza cały glob w poszukiwaniu inspiracji, tylko po to, żeby pokazać nam wszystkim, że współczesna muzyka bynajmniej się nie skończyła - ona się jeszcze nie zaczęła.
Czego możemy się spodziewać w kawałkach tego zwariowanego producenta? Wyobraźcie sobie kolekcję płyt jednego wykonawcy, który na kolejnych krążkach miesza ze sobą w różnych proporcjach Justina Timberlake'a, Jahcoozi, Missy Elliott, Aphex Twin, Johnny'ego Casha, Mastera P, White Stripes, Cash Money Millionaires, Daedelusa, Hieroglyphics, Barry'ego White'a, czy Neila Diamonda. Serwuje to w sosie, w którego skład wchodzą IDM, hip hop, breakcore, drum'n'bass i kilka innych, ciężko identyfikowalnych gatunków z pogranicza wszystkiego. Bogactwo dźwięków, porównywalne z różnorodnością dinozaurów, którym pan Meteoryt przerwał kiedyś spokojne panowanie nad światem, a których dziedzictwo Mochipet niesie dzisiaj przez muzyczny świat. Giganci popu, legendy bluesa, klasyki elektroniki, rapowe koty, otoczeni przez mix wszystkiego, co Matka Elektronika zdążyła wydać na świat, żyjący jak prehistozaurusy w jednym wielkim ekosystemie wyobraźni Mochipeta. Płyty Wanga to muzyczny "Park Jurajski" - coś, co nie miało prawa się wydarzyć, a jednak się wydarzyło w przekraczającym granice wyobraźni wymiarze. I chociaż filmowy Park okazał się koniec końców porażką, to Mochipet chyba nauczył się na błędach Johna Hammonda i jego wesołemu miasteczku nie grozi w najbliższym czasie żadna katastrofa. Nie wierzycie? Spytajcie Tony Hawka, producentów NBA 2K9, czy przedstawicieli BBC, Clash Magazine, Ninja Tune czy Warp Records. Oni wam powiedzą.

Wy w międzyczasie zmoczcie swoje gwizdki:


1 komentarz:

oshi pisze...

"Dziwny" pasuje tak do Michi'ego jak i do Dan'a Deacon'a. Jego płyta jest przekurwadziwna... http://www.youtube.com/watch?v=_eMb_kh_glw