niedziela, 30 listopada 2008

Chill Bez Pościeli


z małym poślizgiem gdyż inauguracja odbyla sie w minioną niedziele. ale o co chodzi? no jak to o co, o to ze w kazda niedziele, po weekendowych szalenstwach, mozecie sobie odsapnac przy dzwiekach czilautującej muzyki serwowanej z plytek przez drogą mej osobie niejaką Ewę znaną takze jako Cookie a.k.a. Dj Vanity tudzież Vanily, jak kto pisze :) ChillBezPościeli, bo o tym evencie mowa, to nowa seryjna "impreza" (cudzyslow intencjonalny gdyz impreza hulaszcza to nie bedzie) w odnowionym wizualnie klubie Champions, czyli na potupajce obok kregielni w Galaxy. w odroznieniu od czwartków piątków i sobót nie uswiadczycie w glosnikach hitów danny'ego, basshuntera, czy innych 4funoeskowych bangerów. w zamian "chillout, lounge i downtempo" czyli spokojne bity, cieple wokale, relaks przed poniedzialkiem gwarantowany.
tylko nie podchodzcie do Dj'a z prosbą o Pussycat Dolls czy 50Centa. nie pusci. :)

Champions Club
Niedziela, godz. 21.00
Polecam.

p.s. jesli jednak mimo wszystko wolicie zostac w domu, to polecam wam na wieczor nowiuśką plytkę Alicji Russell. ssijcie wszyscy gromadnie gdyz warto jak nie wiem normalnie :)

sobota, 29 listopada 2008

porządki jesienne

powróciłem, 5 dni w poznaniu, nudne szkolenie jak flaki z olejem z siódmego tłoczenia, niemniej jednak wiem juz tyle zeby kazdemu z was wcisnac karte kredytową tak ze sie nawet nie zorientujecie ze was przekonalem. HA! a poza tym Poznan to.. to... to miasto... eee w ktorym... 5 dni i nie mam pojecia jaki jest poznan, cale dni siedzialismy z 15osobową ekipą w sali szkoleniowej a po 40minutowym powrocie do domu chcialo nam sie kolektywnie zjesc, wypic, zapalic i pierdolnac do lozka. tak wiec podsumowując:
- wiedza: 5
- towarzystwo: 5
- głupoty: 5
- hulana: 3
- poznania Poznania: 1
srednio na 4, bez ekscesow, poznalem paru smiesznych ziomow, pare osob ktorych imion juz nie pamietam oraz pare szmul ktorych IQ chyba jeszcze nie weszlo w dwucyfrowe wyniki. w poniedzialek byl pierwszy dzien, spodnie w kant, koszulina i but na wysokim polysku, toyota yaris, kobylanka, reptowo, stepnica, 3 karty sprzedane, limit tygodniowy wyrobiony, yessirr. generalnie praca jak praca, raczej mniej wiedzy, raczej wiecej umiejetnosci interpersonalnych, w sensie trzeba umiec duzo gadac, niekoniecznie z sensem, wazne, zeby umiec sprzedac produkcik. a ze ta karta to calkiem dobra oferta i sam ja sobie wciagne po 3 miesiacach pracy, to tym latwiej mi przekonywac pana i panią zeby sobie na wyprobowanie wzieli, ze ich to nie kosztuje i ze jak cos to zawsze moga z karty pociagnac nieco gotowki na to i owo :) usmiechnac sie wtedy trzeba, zazartowac, puscic oko i juz. no kurwa, kto jak nie ja sie nadaje na takie stanowisko! no kto!
a ty? nie chcesz karty? czekaj chwile, zaraz ci powiem jakie sa profity, usiadz na moment i wypije herbe, zaraz przyjde... :P

a tak poza tym w między tak zwanym czasie udalo mi sie (w sensie nam sie druzynowo) wygrac 2 mecze w MLB, w tym jeden z druzyną zlozoną z przmemilych dzierlatek, tak milych ze az jednej z nich udalo mi sie przyjebac w nos za co ja przepraszam z tego miejsca szczerze i z glebi serca :) jednoczesnie chcialbym zapewnic ze tzw. "krycie" czyli popularna "obrona" odbywalo sie na dystans, bez naruszania niczyjej sfery prywatnej (wyłączając ten nieszczesny nos). takze mimo ze wygralismy to zrobilismy to jak gentlemani i jesli jakiekolwiek dziewczeta beda mialy kiedys ochote na mecz to mysle ze wypowiem sie w imieniu druzyny (jako kapitan w koncu do chuja ciezkiego) zachecajac ewentualne przeciwniczki do gry.

mialo byc duzo, mocno, efektownie, bo w koncu przez te dwa tygodnie powinienem nałapac do glowy tysiaca zabawnych anedgotek, bon motów, fraszek i komentarzy. otoz musze was przynajmniej chwilowo rozczarowac. niestety im bardziej chce napisac cos smiesznego a zarazem madrego i wciagajacego to tym slabiej mi to wychodzi i jedyna rzecz jaka moge sie popisac to francuske slowko "bon mot" uzyte ze zrozumieniem. za to obiecuje ze juz od dzisiaj wracam do normalnego trybu pisania i mozliwe nawet, ze uda mi sie wyskrobac tak zajebiste notki, ze bedziecie o nich mowic w domu/szkole/pracy, a wasi znajomi beda wypytywac o adres i sami zaczna ćpać mojego bloga, czego wam i sobie z okazji zblizajacych sie swiat (św. andrzeja oczywiscie - wielkie elo łebsztyku) życzę.

i żeby w takim milym nastroju pozostac dzisiaj swiezo muzycznie - narpief klip z najnowszego albumu jazzanovy, ktory goscil pare tygodni temu na lamach niniejszego poczytnika. goscinnie ben "mam grafike wullaha na swoim myspace" westbeech :) n'joy


plus dodatkowo plyta ktora chwilowo wyjebala mnie z butów. nowiutkie wydawnictwo braci waglewskich. bez zachęcania (bo nie trzeba) dodam tylko od siebie, ze na moj gust emade wysmazyl lepsze bity niz envee na swoim krążku z fiszem. pewnie kwestia gustu a nie obiektywnej oceny, niemniej jednak jesli masz ochote na swieze polskie gówno to nie moglbys trafic lepiej. do odsluchu marsz:

piątek, 28 listopada 2008

przerwa techniczna


że w sensie jestem ale mnie nie ma tzn bylem jak juz wrocilem z Poznania, nawet naskrobalem conieco ale nie dokonczylem a jak juz chcialem dokonczyc to mi net ucielo chwilowo jak juz Ciastko zdarzylo zauzywazyc :) dlatego tez praca wre, w trakcie pisania jestem tudziez bede w niedalekiej przyszlosci :) pozdrawiam wytrwalych oraz reszte i prosze o momenciwo cierpliwosci ;)

piątek, 14 listopada 2008

zzz.jutuby.com

JARAM SIĘ!!!!



L.U.C. - Co z tą Polską (feat. Fokus & Rahim)

prawdziwy hiphaope

do tej pory wrzucalem tu jakies pedalskie broken beatowe płyty, albumy czarnuchów ktorych nikt nie zna, paru uposledzonych szarpidrutów stąd i zowąd. koniec! dzisiaj nadszedl czas na prawdziwy HIPHOP. a kiedy mowie HIPHOP, nie chodzi mi o HIPHOP taki co w bravo piszą, że spiewaja w refrenach uuu jeeee bejbeee jeeeee, tylko HIPHOP z ulicy, o zyciu, ciezkim, kureskim nawet czasem. taki HIPHOP ktory trafia do odbiorcy, bo on wie co to znaczy wychowac sie na ulicy i miec ziomali z klatki i jarac blanty i dziesionowac gimnazjalistów. taki rap, podziemie, elo, hwdp, ziomal. zadnego komercyjnego gówna. polskie podziemie skurwysynuuuuuuuu.

zaczniemy od znanej juz w szerokich kregach definicji HIPHOPU (strejt from LesznoTv) i czym się różni od RAPU, który też jest fajny, ale nie nasz, nie polski, a murzyni i eminem niech sobie po swojemu śpiewają.
jako, że juz kazdy z czytelnikow wie skad sie HIPHOP wzial, teraz czas na przyklady tego najprawdziwszego, tego najczystszego, tego najmocniejszego w przekazie, tego trafiajacego cie prosto w serce jak sperma w oko aktorki porno. numer jeden - Waszka G a.k.a. MaczetaMoimMikrofonem - Inowrocław pierdoli Policję
mocne? wali wam serducho i macie ochote wziac kuchenny i pojsc na ulice rozpierdolic paru lamusów? poczekajcie chwilke, moze ostudzi was kolejny podziemny kot, Demon - wyjątkowo dojrzaly małolat ze swoją rozkminą na temat życia i zycia po życiu (z niesmiertelną linijką "moje oczy są lustrem mego ciała", którą pewnie ma wytatuowaną na plecach. respekt.)
szewc demon co bez butów chodzi wbił smutny klimat, wenetrzne rozterki, sens życia, bloki i wybuchające miny - to moze spotkac kazdego z nas, codziennie. bloki to nie plac zabaw, kazdy dzien to walka o przetrwanie, kazde okna kryja za soba jakies mroczne tajemnice. a te chlopaki musza sie z tym mierzyc kazdego dnia. to nie bananowcy ktorym starzy dają kase na wszystko, a potem ich olewaja i vice versa, o nie. ich rodziny, rodzone i podworkowe to warte najwyzszego szacunku ekipy, czesto podzielone przez kryminał. o tym wlasnie nawijają nasi kolejni bohaterowie - MDC Patologia.tata rara tata rara tata rara tata.
poczuliscie to? ten klimat tego miejsca w ktorym oni żyją? jesli zaczales sie zastanawiac nad swoim to poczekaj chwilke, Igrek Er mają dla ciebie zwrot o 180 stopni - fury, dupy, szampan, dżakuzi, osiedle z polskim Notoriousem w składzie. pokaż wreszcie jak tu jest:
pozytywny przekaz, HIPHOP w najczystszym wykonaniu, wiele styli, rozne fryzury, the future is here... na koniec numer chyba najbardziej profesjonalny. lajtowy bit kontrastujący z glebokim tekstem o... jakze by inaczej - powalonym zyciu. do tego profesjonalny klip ilustrujący slowa Pezeta "dziwki koks chivas regal" w wersji "gimnazjalistki bumbox fiat uno". klatki schodowe, tory kolejowe, przystanki autobusowe, Polifonia Squad / zadupie reprezent - dzisiaj chyba caly wykąpie sie we wrzątku.

p.s. nie ukrywam ze zainspirowal mnie tekst z widelca, wiec jesli ktos wszesniej znalazl tamten, a pozniej ten to niech nie marudzi ze ksero. a jesli wczesniej ten niz tamten - to mozecie widelcowi napisac, ze Owiec does it better.

p.p.s. jesli ktos mimo wszystko wpada na tego bloga zeby czasem pociagnac kawalek chujowej, nikomu nieznanej muzyki to z ciezkim sercem zaproponuje wam cos przejebanego. Afro Kolektyw. Nowa plyta. 3 dni przed premierą. tylko ćśśśśśś nikomu nie mówcie :P

_________________________________________________________________
- ja nie rozumiem, co wy widzicie w Subaru Imprezach, czemu one sie wam tak podobają?
- czemu? bo można z nimi tańczyć lepiej niż z niejedną dupą w klubie...

wtorek, 11 listopada 2008

pracownik miesiąca

funny, co?

wrocilem wczoraj z parodniowego urlopu na warszewie. pare dni spod znaku wszechogarniajacego rozleniwienia, prawienicnierobienia, odmóżdżania i wykladania przyslowiowego chuja na wszystkie obowiazki. o tak tego mi bylo trzeba, tych paru kawalkow pizzy z fetą, jogurtowych ciasteczek z musem i tymbarka wisniowojablkowego i paru innych gadzetow rowniez. w miedzyczasie zdazylem zagrac mecz w MLB, przejsc sie na drugi etap rozmow o prace ktory zakonczylem dzisiaj podpisaniem umowy na czas okreslony w sensie okres próbny. w poniedzialek jade do poznania na 5 dni szkolic sie w technikach wciskania ludziom rzeczy ktorych pewnie nie potrzebują, a ktorych mam przekonac ze zyc bez nich nie mogą :) trzymajcie kciuki, bo to podobno praca ciezka ALE dobrze platna (czyli odwrotnie niz idealne stanowisko, o ktorym kazdy z nas leniow patentowanych marzy). nie pozostaje mi nic innego jak sie z tym zmierzyc, moze a nuż a nóż a widelec cos z tego wyjdzie, moze sie okaze idealnym kandydatem na to stanowisko, moze moj nieodparty urok osobisty sprawi ze beda ode mnie w ciemno kupowac cokolwiek im zaproponuje a ja bede plawil sie w luksusie przekraczajacym wszelkie wyobrazenia... a moze sie w koncu kurwa uszczypne, obudze i zaczne zyc troche blizej ziemi niz do tej pory :) tak czy inaczej, pan Owiec ogarnal sobie nową robotę, trzymajcie kciuki, dajcie na msze czy jakies inne obrządki, zalezy w co wierzycie.

aha i nie dajcie sobie wmowic ze gorzka herbata jest smaczna. bo nie jest.

w kąciku muzycznym dzisiaj pierwszy solowy LP producenta/rapera ktory na scenie jest juz dluuugi czas, jednak jego pseudo niewielu mówi cokolwiek. pan o ktorym mowie to 88-Keys, gosc ktory swoja przygode na scenie zaczal od znajomosci z Q-Tip'em i Large Professor'em, a w czasie swojej kariery wspolpracowal z takimi kotami jak Mos Def, Talib Kweli, Macy Gray, Musiq Soulchild, The Pharcyde czy Consequence. ponizszy krązek to w zasadzie klasyczna mieszanka rapowo-soulowa przyprawiona nie do konca grzeczną tematyką utworów ("morning wood", "stay up (viagra)", "dirty peaches", "nice guys finish last") i paroma znanymi gośćmi jak Phonte, Kanye, Redman czy Bilal. polecam z głębi kuny.
a na dodatek fotki glownego czorta z nadchodzącej ekranizacji "punishera"
brrr, wyglada jak syn Masona Vergera, nieco inaczej poszyty... nie ma co gadac, jeden z najgorszych łotrów Marvela - Jigsaw (nie ten smętny dziad z "Piły") w koncu KONKRETNIE postraszy nas na ekranie...

niedziela, 9 listopada 2008

wakacyjnie

jako ze jestem na wakacjach na Warszewie dzisiaj króciusieńko:

już w styczniu 2010:

już od piątku (zeszłego) w kinach (niepolskich):

i już dzisiaj na twoim dysku francuska elektroniczna "wychowanka" myspace - Yelle:
p.s. zupełnie niezwiązana z powyższymi "lajtowymi" wrzutkami. rumuńska kampania społeczna "speed kills". mocna rzecz.

piątek, 7 listopada 2008

owo i to

Dziś w Menu (z ang. "wielu"):

- elementarz czasoumilacza

- owca z jajami

- detroit i jamajka na jednym talerzu (sprawdz pod okładkiem :)


- czarne mordy dla koneserów



- a na deser - "¿Quién puede matar a un niño?", rocznik '76. niestety takich "dań" juz się nie przyrządza. WYBITNE!

a ty? czy zabiłbyś dziecko?

czwartek, 6 listopada 2008

czwartkowe popisy

po pierwsze - nie wygralem 40milionow, nie trafilem nawet jebanej dwójki, oczywiscie tego sie spodziewalem, ale najgorsze jest to ze nie podziele sie z wami wygraną bo oczywiscie taki mialem plan. no cóż, wspolczuje wam z calego serca :)

po drugie - nie będzie TEGO filmu (moze i dobrze, wonderwoman w koncu nie pokazuje cyca):
po trzecie - ale będzie ten musicalofilm (sprawdzcie obsade - miazga):
po czwarte - zmarł michael crichton, którego "parkiem jurajskim" i "zaginionym swiatem" zaczytywalem sie za malolata i dzieki ktoremu (no ok z mala pomoca spielberga) przezylem paroletnią dinomanię objawiającą się uczeniem przeroznych lacinsko brzmiacych nazw dawno wymarlych jaszczurek, kolekcjonowaniem literatury tematycznej oraz figurek, ktore potem toczyly ze soba walke na smierc i zycie, ale i tak zawsze wygrywal allozaur (mialem oczywiscie tyranozaura, ale ta figurka miala zamknieta jape, wiec jak tu gryzc triceratopsa czy iguanodona? a allozaur mimo ze mniejszy jape mial rozdziawiona wiec moglem urzadzac polowania. tak tak matchboxy i ludziki lego rowniez braly w nich udzial, w koncu po ataku dinozaur wsiadal w lodz piratow i spierdalal na drugi koniec pokoju... to chyba normalne co?). poza dinomanią, ktorej byl wspolautorem, crichton odpowiada rowniez za szereg swietnych pozycji ktore z lepszym lub gorszym skutkiem filmowcy przeniesli na srebrny ekran. jesli kogos zainteresuje jak plodnym bym pisarzem (bo o jego wyczynach lozkowych nie wiem nic) to zapraszam do wikiwiki na chwilke.

po piate - kacik muzyczny. dzisiaj nie do konca typowy bo prezentuje plytke do ktorej mam nie tyle sentyment muzyczny co tematyczny. laboratorium dextera. kto nigdy nie slyszal o tej kreskowce, niech podniesie reke i wypierdala :) nie zartuje, dexter's lab to jeden z najlepszych seriali animowanych jakie wydala na swiat hanna-barbera i cartoon network za pomocą genndy tartakovsky'ego (autora rownie rewelacyjnych "samuraja jacka" i "clone wars", ale nie tych obecnych, takich starszych - o TYCH). jako ze zostali tylko ci, ktorzy dextera znaja (a nawet nazywaja psy imieniem jego siostry - pozdrawiam familie wojcikow i ich wiecznie wystraszoną DeeDee) to o fabule nie bede wspominal slowem. dosc ze zainspirowala ona paru ciemnoskorych facetow do nagrania ponizszego mini albumu. kim sa ci panowie? a takie hasla jak Will.I.Am, Coolio, Phife Dawg (z A Tribe Called Quest), De La Soul czy Prince Paul mowia cos panstwu? zaznaczam ze plyta wyszla w 2002 wiec will.i.am nie spiewal jeszcze o niczyich humps, a coolio mial sie calkiem dobrze i conieco nagrywal (gdyby ktos mial watpliwosci). wszystkich fanow dextera, ale nie doroslego seryjnego mordercy z serialu na "showtime", tylko mlodego pierdolnietego naukowca goraco zachecam.

p.s. Firefox wprowadza do najnowszego wydania przegladarki tryb prywatnego surfowania, dzięki któremu program nie będzie zapisywał informacji o przeglądanych przez użytkownika stronach WWW. niby nic wielkiego, ale ten tryb, testowany juz w IE dostal potoczną nazwę. jaką? "tryb porno" - jeśliwieszcochcepowiedzieć (po afroamerykańsku "naaaameeeeaaaan?"). przydatny szit :)

taka ciekawostka.

wtorek, 4 listopada 2008

freshness

nie, nie bede pisal o potrzebie codziennego mycia kuny i zębów, to to chyba dla kazdego czytelnika oczywista oczywistosc. jesli jednak jestes czytelniczką to badz tak dobra i umyj kune koledze obok. pamietaj, czysta kuna to podstawa dobrych stosunków interpersonalnych miedzy dwoma (lub więcej) osobnikami płci różnych.
jak juz wspomnialem o takiej swiezosci pisac nie bede. wbije natomiast pare pikseli na temat innej swiezosci - swiezosci na nogach. ha ha ha, dobry zart z tymi skarpetkami Panie, dobry dobry. ale nie o skietach bedzie a o butach. dzisiaj natrafilem w internetach na stronke o wiele mowiacym adresie www.freshnessmag.com. przepastne zasoby tego serwisu jeszcze nie odkryly przede mna wszystkich freszowych zakamarkow, ale jako fan obuwia i posiadacz kilku par lacosto-polosporto-everlasto-caterpilaro-pumo-adidaso-reeboków od razu kliknalem zakladke sneakers i zaczalem przegladac fotki... nie, nie batoników, butów durniu :) czego tam nie znalazlem - od wymyslnych japonskich wersji air force one'ów, po klasyczne lacoste'y "ibiza edition". malo sobie nie zrobilem dobrze na sposób manualny przegladajac fotki. piszac ta notke odnosze wrazenie, ze gdybym pierdolnal dzisiaj jackpota czyli wygral w totka 25mln, to duza czesc tego hajsu poszlaby na buty, a potem specjalny dom do ich przechowywania... cale szczescie nie jestem szmulą bo musialbym wybudowac drugi dom na pasujace do nich torebki :)
ponizej pare wykopanych okazów:

futerkowe reeboki "pump"
reeboki "mack daddy"

pumy "yo! MTV raps"

reeboki "monopoly"

nike "air alpha force"


adidasy "jam master jay"
a na deser pendrive Nike. oczywiscie w ksztalcie buciora :)


moze jestem pod tym wzgledem zboczony (pod innymi moze rowniez) ale jaram sie jak dziecko takimi "sneaksami", dlatego nie zdziwcie sie jak kiedys zobaczycie mnie zebrzacego na ulicy o pare groszy na żarcie i wino w obdartych łachmanach i nowych, swiecacych w ciemnosci adidasach na nogach i moze jeszcze w zajebistym zegarku...
nie odchodzcie, dorzuccie zika :)

z zupelnie innej beczki, ale jakze na czasie - w nocy ogladalem mecz a w przerwach zerkalem na wybory LIVE na cnn kropka com. abstrahujac od tego kto wygrywal i ile do ilu, jedna rzecz przykula moja uwage - jak bardzo pojebany (w sensie skomplikowany, najwyrazniej dla federacji amerykanskiej to dziala) jest amerykanski system wyborczy. czemu?
obama ma (godzina 2:22) 6,348,759 glosow (50%)
mccain ma (godzina 2:22) 6,221,388 glosow (49%)
czy to oznacza ze ida łeb w łeb? bynajmniej. obama uzbieral juz 81 glosow elektorskich podczas gdy mccain ma ich 34 (270 by wygrac). kiedys system wyborczy tlumaczyl łopatologicznie Bartosz Węglarczyk. jesli kogos to interesuje czemu obama ma tyle a mccain tyle mimo ze glosowalo tyle i tyle to polecam lekturę: ENDGAME - wybory w USA

p.s. dzis w kaciku muzycznym wspieramy polskie produkcje. a takową jest nowy klip Molesty do kawałka "Inspiracje" (goscinnie Fisz i Kosi). kiedys siostry sistars, a wlasciwie jedna spiewaly, a wlasciwie spiewala po zagranicznemu skad w ich, a wlasciwie jej glowie takie a nie inne pomysly na piosnki wesole i smutne (numer ów, w remiksie Envee'ego stal sie jak wiadomo nieformalnym hymnem CityHall jeszcze na dlugo zanim oficjalnie pojawil sie w sprzedazy a to dzieki koneksjom naszych superanckich djów ale nie o tym miala byc mowa wiec zamykam nawias). chlopaki z Molesty tak wysublimowane wokalnie nie są, dlatego tez numer brzmi nieco bardziej szorstko w warstwie tekstowej i nieco mniej melodyjnie w warstwie wokalnej. niemniej jednak do dosc dobrego numeru powstal bardzo dobry klip, w ktorym chlopakow wspieraja swa obecnoscia takie postaci jak Tomasz Lipiński i Kazik Staszewski.
Polecam:


p.p.s. podobno nikt nie trafil szóstki w totka. w czwartek bedzie rzeznia, pewnie ponad 35 baniek. gram.