środa, 9 lipca 2008

opener - recap

- owca kurwa co tak dlugo? gdzie ty sie podziewales? w czwartek pierdolnales fotke laptopa, wyjechales i cie nie ma, ani widu ani slychu...
- wybacz ziooooooooooooooooom, bylem w trojmiescie na weekend.
- tak? a na kiego grzyba?
- pojechalem na top trendy, chcialem autograf feela, zdjecie z marylą, bok zerwac na kabaretonie, wieszco, w koncu nielicha hulana sie zapowiadala. najwazniejsza.
- no taaaaak, tez chcialem jechac, ale pener nie dal mi urlopu :/ no ale jak bylo opowiadaj.
- wiesz co, wkurwilem sie strasznie, bo, wyobraz sobie, podchodze do tej bialej kasy, daje kartonik, wsadzam reke w dziure i co? i mnie zaopaskowali nie na ten festiwal... ROZUMIESZ TO? zamiast na trendy musialem jechac na jakies zapyziale babiedołowe lotnisko w Kosakowie sto kilometrow od cywilizacji.
- o jaaa, wspolczuje, a kto tam WOGLE grał?
- był ten murzyn co rapuje w umbrelli, jakies grandże na gitarach, chore szmule, inne chore szmule, troche techna i piwo.
- to sie kurwa wynudziles...
- no bez kitu, narpiew wogle przyjechalismy do sopotu, jeden plus ze 150m od monciaka mielismy chawirke, dwa pokoje, dwie antresolki, cztery lozka, dwa telewizory, milion obrazkow papieza, dwa miliony obrazkow pana jezusa, trzy miliony porozklejanych czestotliwosci radia maryja, cztery miliony ksiazek w klimatach około-jerzo-robertow-nowakowych oraz korytarz lazienka kuchnia lodowka balkon i 3 zegarki elektroniczne marki niewiadomojakiej przybite do drewnianych schodkow kazdy z inną, nieaktualną godziną... ANYWAY, pierwszego dnia wieczora szandra i łolerymen zabrali nas do przedziwnego miejsca o nazwie sfinks (a po drodze słynny raper Zielu, ten z Paktofoniki ktory sie zabil, rozdzielal walczacych na smierc i zycie wczasowiczow - taka dygresja). w sfinksie wypilismy drinki burn/wódka za 15zyli z przezroczystych kubeczkow plastikowych 0,25, po czym udalismy sie w strone wyjscia zostawiajac łolera i karła gdzies w srodku bo nie moglismy ich znalezc a chcielismy isc a szandra i tak z napolicami miala napieńku wiec zrobilismy ewakuacje. trafilismy do soho (nie tego przy turzynie, ani w londynie :P) gdzie na sofie pewna para rozpoczynala to co potem pewnie skonczyla w toalecie a barman polewal drinki-szoty wisniowka pol na pol z sokiem bananowym (ale polewal na barze nie w kiblu). takie polaczenia wzbudzily nasz entuzjazm i napelnily kiermane rzeczonego barmana tipami ktore chojnie żesmy mu sypali. pare drinkow pozniej poszlismy do domu, jedni do gawry na dole inni na antresole wyzej co by oddac sie w objecia morfeusza albo innego bohatera matrixa.
- ty no dobra, ale to bylo w czwartek tak? a co z tym penerskim openerskim festiwalem?
- czeeeekaj juz dochodze (ktos z panstwa doszedl? tak panie konduktorze, ja dwa razy w toalecie, ale nie na postoju...). nastepnego dnia przyswiecilo sloneczko wiec poszlismy cos wszamać, zrobic ze dwa ujecia mord na molo i na 19 wyruszylismy do gdyni, z ktorej to gdyni i tak jeszcze autobusem, wielbladem a potem na mulach musielismy 3 dni przez pustynie jechac zeby do tego kosakowa dotrzec. po dotarciu (sie i na miejsce) schowalem moj aparat 5.1 megapixela w spodnie (okrutnie poobijal mi kune z racji tego ze... nie wazne, nie miejsce to na opis garderobiany) i z majtajacymi miedzy nogami sprzetami przeszlismy przez bramkie. walery i sandra wczesniej zakupili okazyjnie na internetach karnety wi aj pi wiec chowac nic nie musieli, dodatkowo dostali jakies gadzety, jakies kupony, chyba za rok trzeba bedzie pomyslec o tym samym...
- za rok? przeciez mowiles ze chujowo bylo? nie czaje...
- chujowo sie zapowiadalo, zadnego nikogo z tych grajków nie znalem, piotr kupicha spiewajacy live jak-aniola-glosem przelatywal mi kolo nosa wiec wieszco. ALE jak juz wpadlismy na miejsce to sie okazalo ze taka na przyklad banda z UK zagrala megaprzegig po ktorym nawet Dżenis mi podziekowala (za zaciagniecie - ale staaaaary nie rob takiej miny, przysiegam ze nie wiedzialem co to jest, wiesz ze ja z gitarowych tylko doda :P) a w poniedzialkowym srodku miasta "live from PKP" imiennie mnie jako dobrego namawiacza wymienila...

ej dobra koniec pierdolenia, udawania ze mam talent do dialogowych zabaw z konwencją. jak było? a jak moglo byc? chuj z tym ze wiekszosc ludzi zamiast pojsc do toitoiów w glebi 'miasteczka ustępowego' stala w przejsciu i tamowala ruch, chuj z tym ze tłok do autobusow festiwalowych i skmki byl gorszy niz w czasie pielgrzymki muzulmanow do mekki, chuj z tym ze czasem w nocy przypizdzilo, ze piwo zamulalo, ze antresola zakurzona, a w kuchni w smietniku cos umarlo i smierdzialo... bylo zajebiscie. wiem ze kazdy to slowo zinterpretuje inaczej, ale ja, bedac na openerze po raz drugi, moge powiedziec ze nie wyobrazam sobie nie pojechac za rok. kto by nie zagral, czy bede znal (wspominani the editors, fisherspooner) czy nie (mitch & mitch) czy bede sie jarał (jay-z) czy obejrze na spokojnie (massive attack), czy mnie olsni (chemical brothers) czy nieco rozczaruje z racji pory / nieadekwatnosci (trudne slowo) granej muzyki do wielkosci sceny (erykah, roisin), czy wreszcie uciesze sie z czegos nowego i interesujacego bo akurat nic innego nie bylo w tym czasie (the racounters) czy wkurze ze musialem wybierac i przegapilem (natu/envee, gentleman, vadim), tak czy siak TO bylo muzyczne wydarzenie roku, mimo megalomanskich plakatow solorzowej stacyjki. klimat? jesli byles to mozesz ten fragment opuscic, jesli nie? nie wiem tak naprawde jakimi epitetami go opisac. bylo wszystko, muzyka na zywo, muzyka z plyt, filmy, wystawy, namioty tematyczne, sklepiki, bibeloty, celebryci przypadkowo napotykani tu i ówdzie (i to nie tylko ci szczecinscy :P) picie, jedzenie, zarty, zabawa, tance hulanki, swawole. wszystko czego mozna wymagac od letniego weekendu, a moze nawet ciut wiecej. jeden organizacyjny minus tylko mi przeszkadzal. to, ze nikt z alter art nie pomyslal zeby mnie spytac jaki ma byc rozklad jazdy na poszczegolnych scenach, juz ja bym tam ich poustawial, vadima na glowna, roisin, muchy i cool kidsów na mniejsza, interpol na piatek, gentlemana wczesniej na glowna, natu z enveem nie w czasie editorsów... i w zasadzie to wszystko, wtedy nie mialbym zadnych zastrzezen. teraz trzeba kitrac pieniazki na openera 2009 :) pare zdjec powklejalem sobie w profile gronowonaszoklasowe, sporo mozna znalezc tez tutaj, tutaj i tutaj dzieki uprzejmosci Kovala, ktory razem z Magda wpadl na sobotnie koncerty. nie tylko on zreszta bo niejaka Beata, siostra Gosi chociaz sie do tego nie przyznaje (Beata, nie Gosia :P) oraz organista Cybul również wpadli na ten zacny evencik. do tego zapoznalismy sobie dzieki Zielu (Zielowi?) Pana Duże Pe i jego uroczą dziewczynę Karolinę (ktore z nich to cisza a ktore spokoj? nie mam pojecia :)))

na zakonczenie mam oczywiscie wyciag z cytatow weekendowych (czym bylaby impreza bez cytatow). komentarzami opatrzyl je niezastapiony skryba Adam Zieliński ps. Zielu w pewnych kręgach znany jako Łonson, a ja dodalem czasem dwa eurocenty od siebie tuningujac niektore wypowiedzi ktore slyszalem bezposrednio tudziez wypowiadalem, a w trakcie przekazywania z ust do ust i z telefonow do telefonow ulegly zmianom i niewielkim wypaczeniom. jesli czegos nie zrozumiecie... nie przejmujcie sie, ja rowniez wszystkiego nie rozumiem :) oto cytaty:
  • Kawałek skrawka ziemi. [Hałka]
  • Trzciny w trakcie koła [onże, opisując typowy obrazek przenoszonych wiatrem krzaków w opuszczonych westernowych miasteczkach]
  • Twoja stara myje gazety. [Owca, po tym gdy na wkładanie przeze mnie gazety do oka Hałka zareagował żywiołowo: Nie wiesz, kto te gazetę miał w rękach!]
  • Jak bykiem zasiał jest zapisane. [Walery]
  • On jak był dzieckiem to był czajnikiem. [Owca o gwiżdżącym Hałce]
  • Ty masz brodę, która cię zdradza. [Owca o Hałce]
  • Ej, co ja wogle [w ogóle] nadgarstkiem się podcieram? [Hałka, ewidentnie zaskoczony tym odkryciem]
  • Korytarz:
-Jedziemy pod wiatr – zauważył Hałka.
-No, jak jedziesz pociągiem, to zawsze jedziesz pod wiatr – odparł rezolutnie Walery.
  • Był taki syf, że pęka szkliwo na zębach. [Duże Pe o mieszkaniu znajomego]
  • Rzadko spotykam swoich gospodarzy. Są jak rodzice krowy i kurczaka. [Duże Pe o swoich gospodarzach, w odpowiedzi na utyskiwanie na barwność naszych]
  • Twoja stara gotuje ice tea. [onże, bez specjalnego kontekstu]
  • Dialog na pierwszej randce:
-Przyjechałem z tym słynnym raperem Łoną – chwalił się Ewie Owca.
-Znam, to ten z Paktofoniki, co się zabił?
  • Twarożek to białe złoto Sudanu. [Owca, trzeźwo o narodowym dobru Sudańczyka, w którego wcielił się był Walery. Obcokrajowiec ów pomagał Pascalowi w gotowaniu; ostatnią postać brawurowo odegrał Owca. Znawcy twierdzą, że jest to jedna z jego najlepszych, obok karła-burdelmamy, ról]
  • Z małej burzy duży deszcz. [Walery o, a jakże, pogodzie]
  • Niech ktoś go weźmie kamień i pierwszy rzuci. [Hałka, celem rzutu miał być oczywiście Owca]
  • Ej, niech te chmury stąd idą! I niech spróbują, kurwa spaść deszcz! [Cybul]
  • Mam starą z przypadku i pasuje. [Cybul. O koszulce Dobrzewiesz.]
  • Ona potrafi wejść do pokoju, pożyczyć 10 zł i zgubić je zanim wyjdzie. [dziewczyna Dużego Pe o koleżance z pracy]
  • Po prawej mijamy znany i lubiany hotel Radmor, Wy nie pamietacie, ale w latach 70 Zbynio Wodecki pierwszy raz zaspiewał tu Pszczolke Maje [jakiś Jełop w busie powrotnym w okolicach 4 z niedzieli na poniedziałek]
  • Podhale i Podhałka […]

p.s. oczywiscie ze nie zapomnialem o nowej Magisterce a mianowicie Lokalnej, gratuluje po powrocie, i czekam na wspolne oblewanie dyplomu i zaleglych yyy ten no.... 18 urodzin :)

p.p.s - zebrus, ty sie urodziles magistrem :P

a na koniec maly deserek: kolejne keywordy z google dzieki ktorym ktos trafil na moja strone:
- bandyckie dziary
- wyrób ludków z brzozy
- filip kupa
- korki najki
i moj osobisty faworyt:
- filmiki o kunie domowej

:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

gdyby relację z Heńka napisał Anthony Burgess to podmiotem lirycznym byłby niejaki Alex a cała rzecz rozpoczynałaby się od zwrotu „braciszkowie moi” ;) tak tak drogi Patryku, wyszedł Ci eksperyment lingwistyczny, prawie, na miarę Mechanicznej... :)

czekająca z utęsknieniem na chłopaków z Editors W Postaci Empeczy
Żą

owiec pisze...

jestejm wzruszon :)

edytorzy sie zasysaja do konca z torrenta... tzn wlasnie kupuje plyty na amazonie i bede pewnie wieczorkiem :)

Anonimowy pisze...

ja właśnie zrezygnowałam z editorsów na rzecz natu/envee i nie żałuję :)

poza tym genialna relacja ("czy ktoś doszedł", "rodzice krowy i kurczaka"- buhaha) no i zdjęcie na gronie - "zapaliłem przez jacka sparrowa" - leżę!