środa, 22 września 2010

wrześniowe podrygi

Lubię jeździć samochodem. Moje cztery kółka nie są wprawdzie pierwszej nowości (rocznik 1993), wybitnej mocy (benzyna, 1,4l) czy przepięknej aparycji (bok przytarty filarem podziemnego parkingu w Galaxy), ale Reniutka (Renault 19 Chamade) to członek rodziny, z którym najlepiej wychodzi się bynajmniej nie na zdjęciach, ale na przykład z domu czy ze sklepu z zakupami. Pali niestety Reniutka sporo, ale w jej wieku to wytłumaczalne - wystarczy podejść pod losowo wybraną szkołę średnią, żeby zobaczyć zastępy zaciągających się dymkiem siedemnastolatków. W tym wypadku Reniutka jest w pełni usprawiedliwiona.

Jak widać mam do mojego samochodu stosunek emocjonalny (podobno to takie typowe, wręcz stereo). Dziś jednak idę z wiatrem i płynę z prądem, a raczej daję się porwać fali - zostawiam moją piękną pod domem, pozwalam się jej nacieszyć zasłużonym odpoczynkiem, zakładam najwygodniejsze buty i dziarsko ruszam w miasto przy pomocy nóg własnych. Dziś bowiem "Dzień Bez Samochodu" - zwieńczenie Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu. Brzmi pretensjonalnie? Owszem. Kojarzy się z radosną twórczością europejskich specjalistów od prostowania bananów i zaliczania marchewek w poczet owoców? Jak najbardziej! Niezależnie jednak od pompatycznej nazwy, inicjatywa jest ze wszech miar godna uwagi. Zbliża się deszczowa jesień, a po niej zapowiadana zima stu- czy nawet tysiąc-, a może i milionlecia. 22 września to jeden z ostatnich dzwonków na pospolite ruszenie dupy. Pogoda jest piękna, transport miejski gratis, a Szczecin we wrześniu prezentuje się naprawdę uroczo. Dlatego rzućcie kluczyki na półkę, wytargajcie z piwnicy rower / przyodziejcie co wygodniejsze cichobiegi i ruszajcie o własnych siłach w miasto załatwiać sprawy, sprawunki i interesy. Samochody podziękują Wam za dzień oddechu, a i serducha, płuca i mięśnie nie będą miały nic przeciwko zmianie trybu pracy na nieco bardziej wydajny. Trust me!


Brak komentarzy: