Na początku był remix. Stworzył go Bar9, przesłuchał Owiec i zaprawdę stwierdził, że był dobry. Dobry na tyle, że zainteresował się ów Owiec resztą twórczości nieznanego wówczas temu Owcu wykonawcy / producenta / rapera / wokalisty. Zainteresował się i emocją pozytywną nad wyraz obdarzył, a emocja ta trwa do dziś i trwać będzie długo i szczęśliwie, aż do 2012, bo wtedy świat się kończy i Euro zaczyna.
Tyle jeśli chodzi o legendę. Sam nie wiem już co w niej jest prawdziwe, a co nie. Przekazywana w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie obrosła w przeróżne nadużycia, przekłamania, zatajenia i przerysowania. Jedno jednak jest pewne. Artysta, o którym dzisiaj w owczym kąciku muzycznym mowa, to doprawdy nietuzinkowy gość. Elliot Gleave, to mój angielski równolatek występujący pod pseudonimem Example (szybkie tłumaczenie - E.G. to w wyspiarskim narzeczu nic innego jak nasze swojskie n.p. czyli... tak, macie rację - na przykład [ang. Example]. Wszystko jasne? Cieszę się.). Zaczynał już jako 12-letni MC startując w pierwszych freestyle'owych bitwach, które w jego własnych słowach wyglądały następująco: "completely destroyed a useless wanker and a fight broke out so [he] sprinted home". Całkiem nieźle jak na szczyla, któremu jeszcze wąs się nie sypie i fujarka nie dryga. Wracając do krótkiej biografii - późniejsze lata to nauka przeplatana nagrywkami, potem wyjazd do Australii, powrót do rodzinnego Londynu i pierwsze próby popchnięcia swojej kariery na wyższy poziom. Jego trzy single, nagrane we własnej wytwórni "All The Chats" zwróciły uwagę paru kilku prezenterów Radio1 (Pete Tong, Zane Lowe) oraz samego Mike Skinnera, który podpisał zaproponował młodemu raperowi kontrakt w swojej wytwórni "The Beats Label". Trafienie pod skrzydła The Streets było tym, czego Elliot potrzebował. Wkrótce po podpisaniu kontraktu wyszedł klip do numeru "Vile" - odpowiedzi na hit "Smile" ówczesnej debiutantki na rynku muzycznym - Lily Allen. Radio1 raz jeszcze zainteresowało się raperem, a "Vile" znalazło miejsce na playlistach tak znanych Dj'ów jak Zane Lowe, Jo Whiley czy Chris Moyles. Pierwszy album nie był może wielkim hitem komercyjnym, ale klipowi do singla "Me + Mandy" udało się zdobyć nagrodę VMA za najlepszy teledysk niskobudżetowy. Prawdziwy przełom był jednak przed nim.
Prace nad swoim drugim albumem Example rozpoczął od zdefiniowania gatunku, w którym od teraz miał się poruszać. Nazwał go "Dysfunctional Electro-Pop". W pracy nad "Won't Go Quietly" wzięli udział tacy producenci jak Chase&Status, MJ Cole, Sub Focus czy Calvin Harris, a to już wystarczająca wizytówka dla jakiegokolwiek wydawnictwa. Taneczna mieszanka naładowana pozytywnymi emocjami, okraszona wokalem i rapem, pasująca i na parkiet i do domu, słoneczna, letnia i wpadająca w każde ucho. Rozwodzenie się nad niuansami produkcji nie ma większego sensu, tym bardziej, że Example postanowił nakręcić aż 6 teledysków (w tym jeden do wspomnianego już remiksu Bar9), które niezdecydowanym zdecydowanie pomogą w podjęciu decyzji o sprawdzeniu całego krążka. Klipy oczywiście załączam poniżej, rezygnując z namawiania do odsłuchu. Niech poniższy Przykład broni się sam.
Enjoy!
3 komentarze:
nawet trochę się zajarałam :D
Może dupy mi nie urwało ale ogólnie pozytywnie ;)
bo to właśnie takie miło czilujące miało być, na spóźnione lato :)
don diablo mistrzu, remix 99 problems i kilka innych w jego wykonaniu to istne perełki.
Prześlij komentarz