czwartek, 25 grudnia 2008

ding ding dong

Świeta, dzien pierwszy. +20 do inercji, dlatego bez pisania zbednego dzisiaj wrzucam tylko plytke w ktorej sie po uszy zakochalem, hiphop w najczystszym wykonaniu, bez udziwnien, bez eksperymentow, energiczne bity, klasyczne bębny, soczyste skrecze i swietnie dopasowane sample - jakby to powiedzial Onar "po prostu dobra płyta na dobrych kurwa bitach":
El Da Sensei & Returners - Global Takeover (prosto z Asfalt Records).
album roku 2008, w moim skromnym osobistym przekonaniu

a ja zawijam do Bramy posiedziec przy soczku tudziez ice tea z mordami :)

p.s. jednak bedzie mala Errata - wlasnie znalazlem przy pomocy nieocenionego w takich przypadkach internetu rewelacyjny gadżet, ktory, gdybyby nie pora, zazyczylobym sobie pod choinkę. ów gadzet to Whizzinator, a wynaleziony zostal w celu pomocy dzielnym sportowcom ktorzy troche koksują dla lepszego samopoczucia. niestety zawodowy sportowiec nie moze napierdalac strzykawkami bez umiaru bo raz na jakis czas smutni panowie w bialych fartuchch moga go wezwac zeby im nalał do kubeczka. a jesli w plynie ktory jest w kubeczku smutni panowie znajda slady koksowania, to wtedy ów sportowiec moze miec niemale problemy z finansowo-wizerunkowo-karierowymi na czele. dlatego tez nieznani mi blizej wizjonerzy wpadli na pomysl Whizzinatora. nie jest to bynajmniej "blyskawiczny oczyszczacz siusków" ani tym bardziej "trawły ogłuszacz lekarzy", o nie. Whizzinator to nic innego jak tylko...
dobrze wam sie wydaje, to sztuczna kuna z pojemniczkiem na syntetyczny sztuczny a co za tym idzie zdrowy i swiezy mocz. Whizzinatora mozna uzywac gdy poziom prywatnosci odbiega dalece od standardow cywilizowanego kraju, gdy pan doktor ordynarnie zaglada ci do kabiny zeby sprawdzic czy nie przelewasz probki wczesniej przyniesionej z domu. oczywiscie wszyscy wiedza ze im wiecej "przeszkadzaczy" tym gorzej sie siusia ale lekarze, szczegolnie ci dopingowi, to specyficzny rodzaj czlowieka, wiec nie ma co sie dziwiac ze zagladaja tu i owdzie w celach znanych ale tez i nie do konca. dzieki Whizzinatorowi mamy pewnosc ze trzymajac w garsci sztuczną kunę z syntetycznym siuśkiem nie zostaniemy posadzeni o zadne malwersacje. i to nie tylko jako zawodowi koksujacy sportowcy, w koncu czasem zdarza sie zapalic jakis jazzik (a to zostaje potem na dlugo) czy zapomniec o "na czczo" przed badaniami do ksiazeczki zdrowia. a czasem po prostu najebany kumpel prosi cie w klubie zebys mu towarzyszyl do pisuaru bo gdyz on sam nie da rady a tobie NA PEWNO tez sie chce. jak widac przykladow uzycia jest cala masa, ja przywolalem tylko te pierwsze z brzegu. Whizzinator to genialny gadżet i basta... szkoda tylko ze na razie produkcja zostala wstrzymana, strona internetowa siadła i nie wiadomo kiedy (i czy w ogole) powroci. czemu? przeciez to oczywiste, kazdy wynalazek ulatwiajacy ludziom zycie predzej czy pozniej pod takim czy innym pozorem trafi do sądu a stamtad na smietnik (albo do magazynu i stamtad juz nigdzie). dlatego nie spodziewajcie sie za szybko szczepionki na AIDS czy samochodu na wode. w lekach i benzynie jest za duzy hajs zeby cokolwiek bez NAGLEJ potrzeby zmieniac. a ze Whizzinator poniekad zahacza o biznes lekowy a juz na pewno dopierdala prosto w splot sloneczny biznesowi sportowemu (owszem biznesowi, sam sport na koksie nie ucierpi, w koncu koksuja tylko ci, ktorzy na tym swietnie zarabiaja, reszta po prostu uprawia sport. bez cisnien). niemniej jednak trzymajcie kciuki za wielki powrot tege gadzetu, bo moze juz niedlugo wystajacy z rozporka przedmiot o cielistym kolorze nie bedzie tym, czym sie na pierwszy rzut oka wydaje :)

na koniec mala rozkminka - jak wygladalby Whizzinator dla kobiet? nie no, ja WIEM jak by wygladal :) chodzi mi tylko o szczegoly techniczne, mocowanie, umieszczenie zbiorniczka, technika spustu... a jak Wy myslicie? let me know :)

1 komentarz:

Cookie pisze...

brejmi brejmi, za 10 minu(e)t :P