sobota, 20 września 2008

dedicated / tenisowsko

dzisiaj hofander napisal ze sie nudzi jak nic nie piszę. nie to zebym pisal specjalnie dla jego wychudlej mordy, ale niech to bedzie post z dedykacją dla pana redaktora-dziennikarza wraz z gratulacjami za pierwsze wejscie 'live' przy okazji Pekało Łopen 2008. Panie Danielu, graty graty, tylko niech sie Pan tak nie spina na tego starawego kmiotka przy wejsciu od 17stki, w koncu kazdy wie ze Pan tu juz od 13 lat i Pan wie ze nie nalezy mordy drzec za bardzo w trakcie meczu a juz wymiany szczegolnie :) zaczalem poniekąd o tenisie więc poniekąd pociągnę bez żadnych swinskich skojarzen ten temat nieco. w tym roku olalem sedziowanie na ww. turnieju, ale dzieki uprzejmosci niejakiego Chomika dostalem wejsciowke, z ktorej niestety nie korzystalem, moja wina moja wina. dlatego tez nie mam specjalnych refleksji dotyczcych organizacji tegorocznej edycji. w zeszlym roku i rok wczesniej i nawet rok wczesniej jeszcze mialem kurwa MILION przemyslen, ale to juz minelo, poszlo z dymem, procentami i wszystkimi ubitymi przeze mnie szarymi komorkami, ktorych zdrowie pije, ubijajac przy okazji kolejne zastępy szarej masy. wracajac jednak do turnieju, 'in plus' zanotowalem:
- zroznicowana oferta lodów z netto - i owocowe, i podrobki magnum i pinokio i takie i siakie, wszystkie za friko
- gratisowe kielbaski na gorąco z wiesenhof/drobimex/zmieniamynazwetylkokurwapoco
- zrezygnowanie z formuly 'jazz' na rzecz 'music' przy organizacji festiwalu towarzyszacego turniejowi. dzieki temu we wtorek moglismy wpasc na calkiem niezly koncert Noviki (calkiem - niestety nie ogarnela zupelnie stopniowania klimatu i ulozenia piosenek 'od spokojnych do tanecznych' przez co mialem wrazenie jazdy na sinusoidzie... tak tak, kiedys jezdzilem na sinusoidach, zawodowo, jak bylem murzynem)
- gazeta wyborcza, żydomasonska tuba propagandowa michnika, za darmo w numerach aktualnych.
jak widac jaralem sie glownie tym co bylo na turnieju za darmo, ale w koncu skoro cos mi daja, nie chca za to hajsu, a to cos jest do tego smaczne/miłe/interesujace to czemuz sie tym przez chwile nie zachwycic i nie wspomniec potem na forum. taki maly podarek duzo radosci :) jesli natomiast chodzi o glowna (wbrew pozorom) atrakcje turnieju to:
dzisiaj wpadlismy na dwa polfinaly singlowe - w pierwszym, ku naszej satysfakcji i niezrozumialym zawodzie reszty kibicow, najwiekszy burak polskiego tenisa, Łukasz Kubot przejebal w 3setowym pojedynku z Albertem Montanesem, karakanem z Hiszpanii. Kubot byl przez moment 'nadzieją' (kolejna) polskiego tenisa meskiego, dotarl sobie nawet dosc wysoko (jak na Kubota, Polaka, krajana, kuma, jak zwal tak zwal) w US Open. co z tego skoro swoj niewatpliwy (wydaje mi sie) talent i niezle warunki fizyczne rozmienil gdzies na drobne dodajac do tego wyjatkowo chamski i gburowaty sposob bycia (na korcie, prywatnie to moze wspanialy gosc, nie wiem, nie sprawdzalem) oraz jedne z chujowszych wymowek dla slabego wystepu jakie slyszalem (slynne przelozenie godziny meczu i zwiazana z tym inna godzina posilku... a szkoda gadac). dobrze nastawieni usiedlismy (po odwiedzeniu toi toi) zeby obejrzec drugi polfinal (znowu z udzialem polaka, no kurwa dzien dziecka :P). tym razem jednak nie reprezentowal nas zaden burak ale finalista juniorskich US Open i Roland Garros niejaki Jurek Janowicz, lat prawie 18. chlopak ma 202cm wzrostu i serwuje po 230 na godzine, niestety dostal (oj dostal dostal) ostre baty od (znowu) niewielkiego, tym razem francuza o wdziecznym imieniu Florent Serra. nie ma sie jednak co zalamywac, mlody ma jeszcze przed soba mnostwoe czasu na ewentualna kariere (a warunki ma), za to żabojad zasluzyl na wygrana, napierdalal rakietą jakby mial reke z zelaza, przez 16 gemow nie zagral ANI JEDNEGO slice'a, wciaz napierdalal i napierdalal i napierdalal mocarne szoty w kierunku polaka. moze nie jestem obiektywny bo lubie francuskich tenisistow jaram sie tsongą gasquetem czy monfilisem wiec monsieur Florent ma u mnie na jutro łatwy do wzięcia kredyt sympatii w bz wbk. ubiegajac pytania - finalu debal nie obejrzelismy gdyz bo poniewaz spozywalismy w rodzinnym gronie piwka pod namiotem :)

to tyle o sporcie i tyle na dzisiaj wlasciwie tez, HA, tak was zalatwilem suspensowym hiczkokowkim zkaonczeniem ktorego nikt sie nie spodziewal :) pozostaje mi tylko jedno, życzyć milej lektury (chociaz to powinienem zrobic na poczatku) i polecic nowiuśką, nówkafunkielnieśmiganą plyte pana Raphaela Saadiqa. powtorze sie teraz troszke, ale jesli TO nazwisko nic ci nie mowi.... to naprawde wroc na lansik.pl i juz stamtad nie wracaj :)

Raphael Saadiq - The Way I See It
milego sluchania :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Owca klamie, Owca klamie, plyta smigana, juz tydzien temu mialam :D :P

/Cookie