piątek, 10 lipca 2009

Jazzioro Dąbie


Już jutro, o godzinie 23.00, odbędzie się jedyny w swoim rodzaju koncert pod nazwą "Jazz na betonowcu". Impreza ta jest jednym z kilku przedsięwzięć związanych z projektem Boogie Brain. Jak już pisałem, założeniem organizatorów festiwalu jest przede wszystkim promocja wybitnych niekomercyjnych artystów muzycznych, ale także stworzenie pod szyldem "Boogie Brain" całorocznego cyklu imprez, koncertów i różnego rodzaju "eventów" (przepraszam za makaronizm :P), którego zwieńczeniem ma być coroczny, letni festiwal. W ramach cyklu zorganizowano już takie projekty, jak "Chłopcy z Sorrento", "Active Minds", imprezy w Ater Ego "rozgrzewające" publikę Boogie Brain, czy wsparcie medialne dla "Streetball Jam". W planie są między innymi kolejne, związane ze zwierzakami działania Active Minds, oraz dzisiejszy "Jazz". Nie będzie to jednak zwyczajny koncert jazzowy w zadymionym kameralnym klubiku, gdzie słuchacze siedzą przy stolikach popijając winko, popalając fikuśnego papieroska i wsłuchując się w improwizacje. "Jazz na betonowcu" to unikalny na skalę europejską, a może i światową, koncert, który odbędzie się na wraku niemieckiego betonowca "Ulrich Finsterwalder", osadzonego na mieliźnie Jeziora Dąbie.

Jak się tam dostać? Nie jest to proste :) Organizatorzy koncertu, myśląc o fanach muzyki nieposiadających własnych jednostek pływających, wynajęli 5 statków, którymi chętni mogą dopłynąć do miejsca imprezy. Koncert Antoniego Gralaka i Dariusza Makaruka będzie z pewnością jednym z najważniejszych wydarzeń kulturalnych tego roku, dlatego nie dziwi fakt, że wszystkie bilety na wspomniane 5 statków zostały wyprzedane. Podkreśliłem słowo "wszystkie", ponieważ dotknięci szczecinizmem mieszkańcy tego pięknego miasta z reguły z dużą dozą sceptycyzmu obserwują podobne inicjatywy. Okazuje się jednak, że w Szczecinie "da się", "można", "warto", a nawet "trzeba" organizować podobne imprezy kulturalne. Wracając jednak do koncertu i logistyki - ostatnią szansą dla chętnych, którzy nie zaopatrzyli się w bilety jest albo wyprawa na własnym sprzęcie pływającym, albo przeprowadzenie wywiadu w środowisku znajomych w celu ustalenia właściciela takiej jednostki i zmuszenia go do wyprawy na Dąbie. Można też wpław, czego nie polecam, ale w ostateczności takich desperatów zrozumiem. Jakim sposobem byście nie dopłynęli, wrażenia będą na pewno pierwszorzędne. Wszystkich zainteresowanych, ale niezdecydowanych, serdecznie zapraszam. Szczęśliwych posiadaczy biletów przekonywać już nie trzeba.

P.S. Jeśli płyniesz własną łódką, jachtem, motorówką, kajakiem czy katamaranem, dobrze by było, żebyś zapoznał się z i informacją, dotyczącą kwestii technicznych - im więcej spraw załatwionych przed, tym mniej problemów w trakcie i więcej pozytywnych wrażeń po.
Pamiętaj.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Najszybciej wpław na koncert polecam z Polic, może najlepiej na materacu, ze Szczecina za daleko.
A w sumie najszybciej to ze Skolwina lub Świętej, to naprawdę niedaleko :).
No zobaczymy jaki to będzie miało odbiór. Nie wiem na jaki rodzaj jazzu ludzie się nastawiają... :)
Walery

owiec pisze...

jazz na materacu? tez potrafie to sobie wyobrazic.

chyba ze chodzi o jazz naPolicach. to juz wyzsza szkola jazdy :D

Unknown pisze...

byliśmy, koncercik 1 klasa, atmosfera, sceneria, sam rejs Dziewanną z chilloutującym djem przez zakamarki stoczni i urokliwe rozlewiska już robił robote, świetne wydarzenie nawet pomimo tego że dj mario się spił i całą drogę powrotną urządzał stypę po Michaelu

Anonimowy pisze...

Co tak tego biednego Maria się wszyscy czepiają, nie rozumiem. W drodze powrotnej ludzie się dobrze bawili, większość nawet tańczyła, może dlatego, że było pite :) Co nie zmienia faktu, że była dobra zabawa. Sam koncert był dodatkiem, chociaż był świetny, ale sama podróż z dj'ami na pokładzie była również doskonałym pomysłem.
Mi przeszkadzało tylko to, że prawie wszystkie prywatne łódeczki zajęły miejsca bliżej betonowca, a ci którzy zapłacili bilet nic nie widzieli. Za to słychać było doskonale, szacun dla organizatorów.

/ Bao