Nadchodzą w końcu upragnione wakacje. Wraz ze swoją lepszą lub gorszą połówką (w zależności od Twojej płci drogi odbiorco) planujecie romantyczny wypad na jedna z wysp przy południowym wybrzeżu Hiszpanii. Jako gorsza połówka byłeś tam wiele lat temu i spędziłeś przemiły, odprężający urlop. Jako lepsza połówka, oczarowana opowieściami o tej małej oazie ciszy i relaksu nie możesz się już doczekać wyjazdu. Pakowanie niezbędnych rzeczy, spodenki, strój kąpielowy, olejek do opalania, jakaś książka, może jajka na twardo, pomidory i woda niegazowana na podróż i jesteście w drodze. Krótki przystanek w przybrzeżnym mieście, przeprawa łódką, przystań, wysiadka. Jest cudownie. Lekki wiaterek od morza, ciepłe promienie od słońca, daleko od cywilizacji, tylko wy, wyspa i jej gościnni mieszkańcy. Właśnie, mieszkańcy. Na przystani widzicie jedynie dziecko łowiące ryby. Nic nie mówi, przygląda się tylko. Wokół brak dorosłych, ale w końcu to środek letniego dnia, dzieci zawsze wolą spędzać wakacje na zewnątrz. "Cześć, co słychać" - pytacie. Cisza. "Pewnie się wstydzi, dzieci z małych miasteczek mają tę cechę" - myślicie. No cóż, czas się zbierać, znaleźć nocleg, odświeżyć i zaaklimatyzować. Idziecie do miasteczka. Idziecie wąską uliczką mijając śliczne, białe domki. Idylla. Docieracie do głównego ryneczku, wchodzicie do kafejki. W środku niestety nie ma żywej duszy. Pusto. Dziwicie się trochę, bo tak na dobrą sprawę od przybicia do brzegu nie spotkaliście nikogo, z wyjątkiem dziecka na przystani. Mijaliście zatrzaśnięte drzwi, pozamykane okna, puste uliczki. "To na pewno pora sjesty" - tłumaczycie sobie. W końcu to Hiszpanie, a Hiszpanie nie lubią się przemęczać w słońcu. Wyjdą pod wieczór i wtedy rozkręci się zabawa. Na pewno. Jedyne co możecie zrobić to sami zająć pokój w hotelu i zrobić zakupy w pustym sklepie. Rozgośćcie się i poczekajcie. Dorośli mieszkańcy wyspy na pewno gdzieś są i lada moment ich spotkacie, bo na razie jedyne napotkane osoby to kolejne dzieci. Dziewczynka w kawiarni, chłopiec z wędką i uśmiechnięta dziewczynka w uliczce. Machacie do niej, ona się do Was uśmiecha. Piękny obrazek. Nagle dziewczynka odwraca się i zaczyna coś szarpać. Widzicie tylko laskę jakiegoś staruszka, którą wyrywa mu z ręki, a następnie uderza kilka razy z furią. Uśmiech zamiera Wam na ustach. Biegniecie w stronę zajścia, dziewczynka mija Was z rozpromienioną twarzą, a wy odkrywacie makabryczną scenę. Starszy człowiek z rozbitą głową leżący na zwiniętych linach. Bez ruchu. Skatowany własną laską przez tą słodką dziewczynkę.
Tak zaczyna się jeden z najbardziej przejmujących filmów jakie było mi dane obejrzeć. "¿Quien Puede Matar a Un Niño?", czyli "Czy zabiłbyś dziecko?" to hiszpański horror z 1976 roku, opowiadający historię dwójki angielskich turystów, którzy postanawiają spędzić urocze wakacje na fikcyjnej wyspie u wybrzeży Hiszpanii. Okazuję się jednak, że na wyspie nie ma ani jednego dorosłego, a dzieci ją zamieszkujące popadły w tajemniczy, morderczy obłęd. Nie obawiajcie się jednak - nie znajdziecie tu ani grama akcji z amerykańskich horrorów z cyklu "zabili go i uciekł". Nie ma mrożącej krew w żyłach muzyki, wyskakujących zza rogu postaci w kapturach z toporami w ręku, krzyczących studentek pod prysznicem czy efektów specjalnych w klimacie "gore". Jest za to atmosfera kompletnego zaskoczenia, niedowierzania i wreszcie autentycznego przerażenia. Jest strach, jest poczucie osamotnienia, ale jest też wszechogarniająca bezsilność, bo "przecież to tylko dzieci". Motorem napędowym filmu jest dylemat - jak potraktować uśmiechniętego 10latka, który mógłby być Twoim synem, bratem czy kuzynem, a od innych niewinnych dzieciaków w jego wieku różni go tylko to, że jest w stanie cię zabić bez mrugnięcia okiem. To przecież dzieci mają być chronione, to dzieci są ofiarami, to dzieci nie odróżniają często dobra od zła i ich postępowanie często tłumaczone jest niewystarczająco rozwiniętym poczuciem moralności i etyki. One przecież nie są złe, one nie działają z premedytacją dorosłych, one nie rozumieją, one nie chcą, to TYLKO dzieci. Skrzywdziłbyś je? A gdyby były Twoje?
Film rozpoczyna sekwencja archiwalnych zdjęć, prezentujących dziecięce ofiary wojen, czy głodu. Jest Holocaust, jest Wietnam, jest Afryka. Wszystko to lokuje sympatię i współczucie widza po stronie tych najmniejszych, niewinnych ofiar "dorosłej" działalności. Wszystko po to, żeby za kilkadziesiąt minut skonfrontować te uczucia z makabryczną sytuacją na wyspie i postawić tytułowe pytanie - ¿Quien Puede Matar a Un Niño? Na zimowe wieczory z ciarkami na plecach gorąco polecam.
P.S. Pod plakatem znajduje się link do torrenta. Ściągnąłem w ciągu jednej nocy, ale jakby ktoś chciał, to z pendragonem, tudzież płytką proszę się do mnie zgłosić. Napisy do ściągnięcia TUTAJ.
Film rozpoczyna sekwencja archiwalnych zdjęć, prezentujących dziecięce ofiary wojen, czy głodu. Jest Holocaust, jest Wietnam, jest Afryka. Wszystko to lokuje sympatię i współczucie widza po stronie tych najmniejszych, niewinnych ofiar "dorosłej" działalności. Wszystko po to, żeby za kilkadziesiąt minut skonfrontować te uczucia z makabryczną sytuacją na wyspie i postawić tytułowe pytanie - ¿Quien Puede Matar a Un Niño? Na zimowe wieczory z ciarkami na plecach gorąco polecam.
P.S. Pod plakatem znajduje się link do torrenta. Ściągnąłem w ciągu jednej nocy, ale jakby ktoś chciał, to z pendragonem, tudzież płytką proszę się do mnie zgłosić. Napisy do ściągnięcia TUTAJ.
3 komentarze:
zapowiada się ciekawie:)
Nie wiem czy miałeś okazję, ale pooglądaj filmy Jodorovskiego. Jeżeli nie widziałeś - to obejrzyj, jeżeli widziałeś rozumiesz dlaczego o nich wspominam.
przyznam szczerze, nie widziałem. ogólnie raczej nie jestem wymagającym i ambitnym kinomanem, filmy takie jak ten, czy okazjonalnego bergmanna tudziez von triera przeplatam wysokobudżetowymi blockbusterami z masą efektów, krasnoludów, mieczów świetlnych i magicznych robotów :) ale Jodorovskiego sprawdze chociazby dlatego, ze widzę, że pisze również komiksy i współpracuje z Moebiusem a to już mi się podoba :)
Prześlij komentarz