piątek, 25 czerwca 2010

osinobusem, trochę truchtem, trochę kłusem

Dzisiaj będzie zupełnie inaczej niż zawsze. Nie dlatego, że piszę w końcu dzień po prawie dniu, że w końcu doszedłem do wniosku, że zmieniony tytuł bloga zobowiązuje, że "co miesiąc" to nie "prawie codziennie", mimo, że jak wieść gminna niesie - prawie robi wielką różnicę. Nie dlatego też, że z powodu warunków pogodowych (cytując jednego z najlepszych rapowych tekściarzy) "sweat is dropping down my balls". Nie dlatego, bo przecież to już wszystko było. Dzisiejsza notka jest zupełnie inna niż zawsze, ponieważ jest to pierwsza notka pisana z trasy, spoza Szczecin, zza rogatek, z miejsca, w którym nigdy nie byłem i prawdopodobnie długo nie będę, jeśli w ogóle. Siedzę właśnie w osinobusie (tak kurwa, jest takie słowo) "pędzącym" przez wioski i wioseczki w kierunku pięknego Darłowa... a może paskudnego Darłowa? Nie wiem, nie byłem jeszcze, ale mam w zwyczaju zakładać, że coś czego nie widziałem na własne oczy jest ładne. Dotyczy to również Twoich i Twoich fotek na Facebooku - zakładam, że te cycki naprawdę tak fajnie sterczą, a twarzy nie porysował ci Photoshop. Nie spierdol tego proszę. Where was I... aaa już pamiętam - siedzę sobie w osinobusie, podziwiam przyrodę i zabudowania pasa nadmorskiego, liczę słupy wysokiego napięcia i liczę na to, że z tej dużej chmury, która goni nas jak po środkach przeczyszczających, będzie jednak mały deszcz albo i wcale. Podróż nie obfituje w zasadzie w żadne niesamowitości, nie ma zaskakujących...

...a jednak. Między tymi dwoma wielokropkami dojechałem nagle do Darłowa. Potem bus do Darłówka. Bus ma kapcia. Taksówka. 2,50. Dojechałem. Krótki spacer w pełnym słońcu. Wróć, to nie tu. Nieco dłuższy spacer w pełnym słońcu. Jestem. Dotarłem. Gdzie? Zlot Historycznych Pojazdów Wojskowych. Nie, nie, to nie jest moje nowe hobby, jestem w pracy, szukam... no szukam czegoś, jak znajdę to na pewno się dowiecie. Wracając do Zlotu. Organizator wyglądający jak pułkownik US Army, mogący małym palcem rozkurwić trzydziestu talibów, sześdziesięciu żółtków, a rzęsą zdmuchnąć wszystkich Pudzianów świata. Czołgi... Pierdolone, fucking czołgi człowieku. Lufa, gąsienice, karabinek na wieżyczce. Jebane czołgi! Transportery opancerzone. Uczestnicy ubrani we wszystkie mundury świata, są nawet faszyści, sowieci, zomowcy i jeden admirał. Stoiska z karabinami, pistoletami, nieśmiertelnikami, kamizelkami kuloodpornymi. Działa samobieżne, armaty, ciężarówki, gaziki, haubice, milicyjny fiat 125p i tysiąc innych sprzętów, których nazw nie znam, ale na pewno można ich używać do zabicia dowolnej liczby żołnierzy wroga. Grochówka i Bosman czerwony z kija za żetony. Ridiculous! W trzy godziny zmieniłem średniej wielkości miasto, na pieprzony sztab główny połączonych wojsk całego świata. Przed momentem tuż nad naszymi głowami bokiem... BOKIEM przeleciał helikopter z którego ktoś strzelał. Ślepakami mam nadzieję. Zaraz potem strzały z nie-mam-pojęcia-czego, ale na tyle głośne, żebyś wiedział kto odpalił. Jestem pacyfistą. Wojska unikałem jak długo mogłem, chociaż wojsko chciało bardzo, żebym reprezentował jego barwy, ale to? Człowieku jeden z drugim, TO jest najzwyczajniej w świecie mówiąc wypasem. Za chwilę zjem michę grochówki, pierdnę z wrażenia pod jej wpływem, dopiję rozpoczętego właśnie Bosmana w plastiku Okocima i idę zwiedzać to miasteczko w miasteczku. W przyszłym roku wpadam tu na dłużej. Może nawet zakupię jakiś karabin i wymaluję mordę jak Arnold w "Commando". Wszystkie szczecińskie Dni Morza w których uczestniczyłem mogą possać tej imprezie jajka - i to tylko wtedy, gdy Zlot się na to zgodzi. Do jego knagi wielkości lufy T-34 nasza "morska" impreza niech się nawet nie zbliża.

Reporting live from a fucking warzone. Over.

P.S. Tytuł notki jest ukłonem w stronę Foczka i Brandona. Post scriptum w post scriptum - w wyborach głosuj na Kaczora. Dzisiaj przejeżdżałem przez wioskę Nowy Jarosław. Ta przemiana to nie żart, dowód leży między Sławnem a Darłowem, jedź i sprawdź.


3 komentarze:

don dada pisze...

kino drogi, panie, pure

Paweł Żebrowski pisze...

no dobra, ale po chuj żeś tam pojechał :)

owiec pisze...

pojechalem, bo jak sie uda to co zalatwilem to zaoaczysz przed festiwalem w miescie po co pojechalem :D

kino drogi? w sensie ze komplemą? dzieki :))