poniedziałek, 7 kwietnia 2008

smrodziny - recap

Ewa Ciaś a.k.a Vanityzgrona a.k.a. Ciasteczku ukończyła w sobotę 21 lat (ergo - może wejsc legalnie do budy ze striptizem w las vegas, kupic piwo w utah, tudziez kandydowac do sejmu w polsce). Tyle tytułem wstępu. nie byloby w tej informacji nic nadzwyczajnego, w koncu ludzie czasem obchodza przerozne jubileusze (sam mialem kiedys 21 lat ale to bylo 15 kilo i 200tys włosów temu), gdyby nie to ze z okazji tychze urodzin-smrodzin odbyla sie wesola prywatka :)

CO ZA IMPREZA!!!!!!!!!!

mimo ze jest poniedzialek, to nie wiem od czego zaczac wspomnienia :) moglbym napisac o pelnym zamrazalniku wodki/bacardi ktory w niewyjasnionych okolicznosciach opustoszal... moglbym napisac o bandzie najsmieszniejszych ludzi pod sloncem wrzuconej do jednego lokalu mieszkalnego, o rzuffiu z fryzurą na wloskiego gangstera "bo spod czapki", o franku opakowanym w justyne, o hofiku "waze juz 83 kilo ale poprzeczne paski pogrubiaja", o pawliku "najlepszego, najlepszego, a ja jestem marek", o lokalnej i jej akordzie z kaszub, o spoconych szyjach pod trendi arafatkami, o lince lindsay lohan... pare razy myslalem ze zejde tragicznie ze smiechu niczym 9 osob na seansie rybki zwanej wandą. pierwszy cios dostalem stojac z nudnąaleśmieszną, walerym i zyrafa w przedpokoju. nie omieszkalem sie pochwalic ze waze juz 98.9 czyli prawie stowe. kochana zyrafa pocieszyla mnie slowami "ej to jedna dziesiata tony". po krotkich obliczeniach wlaczyla sie w to ania mowiac "owca, wazysz jedną szostą mojego konia". W TYM MOMENCIE rakiete odpalil niedoslyszacy walery, pytajac anke z niedowierzaniem "co? jebiesz chustą swojego konia?"... padłem na pysk :) nie sposob nie wspomniec tu rowniez o szybkiej akcji "zintegruj kaszuba" dzieki ktorej Mateuszowi, (ktory PIERWSZY raz bawil sie w naszym towarzystwie) podczas ekspresowego spozywania alkoholu w kieliszkach zostala nadana niezbyt wymyslna ksywka Akord/Akordeon. chyba nas polubil bo prawie zagral na swoich fortepiano-szelkach. niestety od tego momentu moje wspomnienia owiane sa mgla niepamieci (ALKheimer mnie dopadl), pamietam jedynie ze kontemplowalem z jubilatką na osobnosci sens wierszy baudelaire'a (kontemplacje brutalnie przerwal nam chor spiewajacy sto lat :P) potem przerwa i prawdziwy GWÓŹDŹ programu. Piotr Wilento. Rafał Maserak szczecinskich imprez. Robert Kochanek sobotniego melanżu. Człowiek-Bausingbioder. Szatan Parkietu. Lucyfer Salsy. Nasz wlasny Billy Elliott. Jesli ktos nie widzial jego zmagan z salsą o godzinie okolo 4 przeplatanych nawolywaniem "idziemy do city" to nie wie co to taniec. to bylo jak polaczenie you can dance, tanca z gwiazdami, gwiazdy tancza na lodzie i robocopa. w tym miejscu gigantyczny szacun dla najlepszej instruktorki tanca na wschod od łaby - BaoBejb :) nie ma co sie nad tym rozwodzic. Piotrek - z radoscia oznajmiamy ze zajales miejsce w prezydium Ligi Niezwyklych Dzentelmeneli :)

...a kiedy wydawalo sie ze lepiej byc nie moze, ze limit zajebistosci zostal wyrobiony hauka postawil kropke nad Ż. wyjezdzalismy juz (byla podobno 5.15) taksowka spod domu, ewa, piotrek, kreda i ja. samochod cofa, kierowca wrzuca jedynke, juz mamy ruszac kiedy nagle z ciemnosci wylania sie piłkarzeł hauka. to mikro polaczenie louie austena i justina timberlake'a chwiejnym krokiem zbliza sie do maski samochodu, na glowie bialy kapelusz z czarna wstazka, rozpieta kurtka, niedbale zawiniety szalik. w reku szklanka z drinkiem. kiwa sie w lewo i w prawo, pozdrawia nas grymasem twarzy i machaniem reki, po czym odwraca sie i jak gdyby nigdy nic kontynuuje droge powrotna do domu zostawiajac w samochodzie 4 ofiary smiertelne z zerwanymi bokami :)

odnosze wrazenie graniczace z pewnoscia ze to co pamietam to jedynie jakis, nomen omen, promil tego co sie wydarzylo. niestety (a moze na szczescie) chyba nikt nie robil zdjec, na hulanie nas nie bedzie ale mam mala prosbe - gdyby ktos przypomnial sobie cos jeszcze, prosze w komentarzach o update - niech to bedzie nasza zbiorowa pamiec o sobocie :) bede dolaczal erraty :)

EDIT:
oczywiscie zapomnialem, a przypomniala mi dzisiaj Głowa w pracy o przygotowywaniu kanapek z pastą łososiową, ktore zakonczylo sie rozsmarowywaniem pasty na twarzach rozbawionej gawiedzi, miotnieciem mnie przez wullerta jajkiem w klate a na zakonczenie chlapnieciem wullerta przeze mnie winem bialym polchybawytrwanym w oko chyba lewe :)

EDIT no 2: Piotrka salsy uczyla wczesniej niejaka Coco a potem znanyraperŁona, co nadaje temu kursowi kolejnych ciekawych odcieni :)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Niestety Lokalna Lojalna czyli Ja we wlasnej osobie dala tego wieczoru ciala. Zanoszac sie kaszlem i pijac herbatki. Za to mysle ze Pan Akordeon rekompensowal moja duchowa nieobecnosc wyskakujac zza otawrtych drzwi lazienki i krzyczac : ' Kim pan jest?!' ' Ja? Jestem Akordeon! Robie kanapki!' za co dostal miano Przezioma i prawie wykurzyl mnie ze skladu KTL. To tak gwoli przypomnienia.

Bylo swietnie, choc dla mnie krotko, ale juz dzis uroczyscie oswiadczam, ze zgromadzeni w sobote maja sie szykowac na 26-ego kwietnia na moje urodziny. Bedzie rubasznie!

Daniel pisze...

Pamiętaj że, mam trochę za dużych ciuchów. Fajne są :P

owiec pisze...

hofiu a wez pospierdalaj :D

(w sobote sprawdze :D)