Wybory, wybory i po wyborach. Kiedyś powiedziałem, że polityka będzie tu sporadycznie i mam zamiar się do tego zastosować - to ostatnia politycznie powiązana notka na jakiś czas, więc jeśli szukacie celnych komentarzy, trafnych analiz i błyskotliwych, a nierzadko żartobliwych tekstów sprawdźcie dwóch moich ulubionych autorów w tej tematyce - Wojciecha Orlińskiego i Daniela Passenta. Pierwszy to nerd, wielbiciel popkultury, podróży i autostrad, przeplatający tematy filmowo-muzyczno-gadżetowo-społecznościowe z prześmieszną krytyką polskiej prawicy i jej naczelnego "organu prasowego" - Salonu24. Drugi zaś, to najlepszy polski felietonista, wieloletni pracownik Polityki, którego wyważone komentarze na bieżące tematy bardzo często pokrywają się prawie całkowicie z moim skromnym zdaniem. Obaj panowie, choć w różnym stylu, piszą o polityce ciekawiej ode mnie, dlatego ja będę się zajmował tym tematem od święta, a zainteresowanych odsyłam do powyższych linków.
Tyle tytułem wstępu - teraz zasadnicza zasadniczość. Ja mawiają niektórzy - "pierwsze koty za płoty", "nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku" oraz "drogie Bravo, czy pierwszy raz bardzo boli?". Pierwsze wybory mam za sobą, wynik nie jest może imponujący, gdyż nie udało mi się porwać setek zafascynowanych moją nietuzinkową osobowością wyborców, ale jak na "kampanię", którą prowadziłem, miejsce które na liście zajmowałem i w odniesieniu do innych wyników "anonimowych polityków" nie jest najgorszy. "Lokomotywy" z naszej listy zdobyły powyżej tysiąca, "parowozy" po kilka setek, a "drezynki" jak ja zmieściły się w wynikach dwucyfrowych. Oczywiście znajdzie się jeden z drugim, który oceni to jako "porażkę", "żenadę" tudzież "żal.pl" (ostrzegam - używających tego ostatniego określenia wypieprzę na zbitą japę). Niemniej jednak Ci którzy mnie znają, wiedzą, że mnie cieszą nawet małe rzeczy i nawet w małych rzeczach szukam pozytywów. Było to ze wszech miar interesujące doświadczenie i bardzo pouczająca lekcja polityki od kuchni, łazienki i zlewozmywaka na zapleczu. Jednym słowem - pierwszy krok w branży zaliczony. Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którym chciało się ruszyć w niedzielę dupy sprzed telewizora/komputera/mikrofalówki i postawić na mnie krzyżyk. Nie jest to dla mnie jednorazowa zabawa w elekcję, więc obiecuję następnym możliwym razem dać Wam więcej powodów do zadowolenia :)
Tyle tytułem wstępu - teraz zasadnicza zasadniczość. Ja mawiają niektórzy - "pierwsze koty za płoty", "nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku" oraz "drogie Bravo, czy pierwszy raz bardzo boli?". Pierwsze wybory mam za sobą, wynik nie jest może imponujący, gdyż nie udało mi się porwać setek zafascynowanych moją nietuzinkową osobowością wyborców, ale jak na "kampanię", którą prowadziłem, miejsce które na liście zajmowałem i w odniesieniu do innych wyników "anonimowych polityków" nie jest najgorszy. "Lokomotywy" z naszej listy zdobyły powyżej tysiąca, "parowozy" po kilka setek, a "drezynki" jak ja zmieściły się w wynikach dwucyfrowych. Oczywiście znajdzie się jeden z drugim, który oceni to jako "porażkę", "żenadę" tudzież "żal.pl" (ostrzegam - używających tego ostatniego określenia wypieprzę na zbitą japę). Niemniej jednak Ci którzy mnie znają, wiedzą, że mnie cieszą nawet małe rzeczy i nawet w małych rzeczach szukam pozytywów. Było to ze wszech miar interesujące doświadczenie i bardzo pouczająca lekcja polityki od kuchni, łazienki i zlewozmywaka na zapleczu. Jednym słowem - pierwszy krok w branży zaliczony. Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którym chciało się ruszyć w niedzielę dupy sprzed telewizora/komputera/mikrofalówki i postawić na mnie krzyżyk. Nie jest to dla mnie jednorazowa zabawa w elekcję, więc obiecuję następnym możliwym razem dać Wam więcej powodów do zadowolenia :)
Tymczasem zostawiam Was z tytanami polskiego kabaretu - ekipą z "Za Chwilę Dalszy Ciąg Programu" i klipem "W Rodzinie O Wyborach". Pamiętajcie - Liga Czystości nie pali, nie pije i to trzecie... też tego nie robi!