piątek, 6 marca 2009

po 11: nie rusz browara jełopie.

na początek pytanie:

co łączy poniższe zdjęcia:

zgadliście - na wszystkich zdjęciach występuje złocisty napój, czasem jasny, czasem ciemny, czasem mocny, czasem w wersji light, czasem w butli, czasem w puszce, czasem lany z kija do kufla, zawsze jednak lądujący w ustach, przełyku, żołądku ,wątrobie, nerkach, pęcherzu, a potem już wedle fantazji i odwagi - od sedesu/pisuaru, przez drzewo/podkrzaczek aż po budynek znienawidzonej szkoły/zakładu pracy/radiowóz policyjny (ostatnia opcja ma jednak podłoże emocjonalne i występuje w rzadkich patologicznych przypadkach tzw. olewania, którymi nie będziemy się szerzej dziś zajmować).

A Piwo mu na imię (temu napoju).

ok, zagadka nr 1 za nami, teraz przejdźmy do kolejnych - co to za zdjęcia i po co tu one. najpierw odpowiedź na zagadkę nr 2 - otóż pierwsze zdjęcie przedstawia prezydenta USA Baracka Obamę na meczu NBA między Washington Wizards, a Chicago Bulls. Pan prezydent jak widać kibicuje swoim ukochanym Bulls, popijając sobie browarka, bo to trunek smaczny, poprawiający humor i sprzyjający wspólnemu kibicowaniu. drugie zdjęcie przedstawia brytyjski festiwal muzyczny "T in the Park" sponsorowany przez szkocki browar "Tennet's". Fani muzyki popijają oczywiście piwko marki sponsoringowej, bo nie od dzisiaj wiadomo, że imprezy muzyczne z dodatkiem piwka przyjemniej przebiegają, do tego trunek gasi pragnienie, co przy żywiołowym skakaniu w rytm muzyki jest zaletą nie do przecenienia. foto trzecie nie ma na celu przedstawienia piwa w tle imprez masowych (co ważne z punktu widzenia meritum dzisiejszej notki), ale pokazuje, (tej męskiej części czytelników - taki punkt widzenia), jak często kategoria "piwo" łączy się z kategorią "śliczne dziewczęta"... albo nam się tak tylko po paru piwkach wydaje (zarówno, że się łączy jak i że piękne są) - niemniej jednak zależność piwno-dziewczęca istnieje i każdy zdrowy dziewięciomiesięczny chłop mi racje przyzna. stąd fotografia numer trzy.

tak więc, pierwsze dwie zagadki rozwiązane. przejdźmy teraz do wspomnianego meritum, zagadki numer trzy, czyli sensu zamieszczania owych fotek. otóż, jak donosi pewien popularny newsowy portal, Senat naszej kochanej republiki przegłosował poprawkę do noweli ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, ZAKAZUJĄCĄ sprzedaży alkoholu w trakcie dużych sportowych i muzycznych imprez. O ile Sejmowa nowela nie obejmowała alkoholu do 4,5% (czyli wspomnianego piwa), o tyle Senat zajął się poprawką PiS'u, która założyła prohibicję całkowitą. Senat POPiSowy (60% PO, 39% PiS) poprawkę przyjął i tym samym do nowelizacji ją włączył.

Co to oznacza? Przede wszystkim to, że wybrani przez nas... przepraszam, przez Was (ja zagłosowałem na lewo o tej bandy, jeśli też tak glosowałeś, to zamiast "Was" wklej "Nich") deputowani postanowili po raz kolejny zadecydować w jaki sposób dorosły i odpowiedzialny za siebie Polak powinien się bawić i spędzać wolny czas. Politycy, którzy na sztandarach mają miłość do Narodu, którzy dumą z bycia Polakiem wycierają sobie swoje brudne gęby, którzy Polskości bronić będą przed Niemcami, Żydami, amerykańskimi dowcipami i stewardessami z Lufthansy, ci dumni z Polaków politycy traktują nas w rzeczywistości jak idiotów, którzy nie jest w stanie samodzielnie myśleć, więc trzeba im zabrać z ręki co bardziej niebezpieczne zabawki bo gotowi się nimi pokaleczyć albo pozabijać. A przecież nie po to uchwalili ku demograficznemu przyrostowi becikowe, żeby się teraz jeden z drugim zabijał bez sensu. Stąd kolejne "ograniczające" ustawy, dzięki którym statystyczny Polak, który sam nie wie co mu szkodzi, zostanie przez Państwo w tej świadomości wyręczony i przed wszystkim ochroniony.

Pierwsza była penalizacja marihuany, której działanie szkodliwe wydaje się żartem, gdy czyta się statystykę zgonów spowodowanych przez najzupełniej legalne papierosy i alkohol. Następnie, zupełnie niedawno, światli liberałowie zabrali się za legalnie działające dopalacze - odpowiednia ustawa, zabraniająca kilkunastu substancji (m.in. ziół południowoamerykańskich) czeka podobno w "lasce", mimo, że wg. specjalistów równie dobrze można by zakazać gałkę muszkatołową, dziką jagodę, miłorząb, melisę czy kozłek lekarski, które również mają działanie psychoaktywne i przedawkowane być mogą (o wyżej wymienionym alkoholu nie wspominając). Teraz, wszystkowiedzący senatorowie postanowili zdiagnozować i za jednym zamachem uleczyć problem ewentualnych sensacji w trakcie imprez masowych, które zdarzają się, zdarzały i zdarzać będą. PiS, a za nimi senatorowie PO, pod naporem przedstawicieli Apostolstwa Trzeźwości przy Konferencji Episkopatu Polski (a jakże!), którzy "wielkim niepokojem przyjęli informację o przegłosowaniu przez Sejm RP ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych" (tej z dozwolonymi trunkami do 4,5%), postanowili włączyć prohibicyjną poprawkę do nowelizacji wyżej wspomnianej ustawy. Szast prast - tak się uszczęśliwia krajanów. Nie będzie pijactwa, rozrób, awantur, niszczenia mienia, deprawacji i złym przykładem świecenia. Niczego nie będzie. O przepraszam - porządek i spokój - to będzie, tak!

Oczywiście w żadnym z tych zakutych łbów nie pojawiła się odrobina rozsądku, która kazałaby się zastanowić nad prawdziwymi przyczynami stadionowych burd - braku spójnej polityki dotyczącej chuliganów-recydywistów, kulawego monitoringu, egzekwowania zakazu stadionowego etc. W swej głupocie zapomnieli, że największym niebezpieczeństwem są pierdolnięci pseudokibice, którzy czy to po pijaku czy na trzeźwo (albo pod wpływem bynajmniej nie legalnych specyfików) są w stanie rozpętać na murawie i w jej okolicach małą wojenkę i żadna prohibicja nie zmieni tu nic. Poza horyzont ich wyobraźni wychodzi również fakt, ze przeciętni fani zespołu muzycznego, rozkoszujący się z zimnym piwkiem w ręku dźwiękami ulubionej muzyki, z reguły nie doprowadzają do awantur, czy burd. z reguły są to zdarzenia pojedyncze i patologiczne, których nie wyeliminuje zakaz spożycia. idioci skorzy do rozwiązywania nieporozumień za pomocą pięści istnieją i żadna ustawa nie poprzestawia im klepek z powrotem na właściwe miejsca. niestety ustawa może narobić sporo niedobrego - taki Heineken, główny sponsor znanego już w całej Europie festiwalu Open'er, nie mogąc sprzedawać podczas trwania imprezy swojego produktu, może zdecydować o przeniesieniu go, chociażby o kilkaset kilometrów na południe - podejrzewam, że zdroworozsądkowe Pepiki chętnie przyjmą wiadomość o kolejnej edycji Openera - Karlovy Vary 2010. My za to, mimo, ze na trzeźwo, znowu zostaniemy z ogromnym kacem... trzeba się przyzwyczajać co?

P.S. Na pocieszenie mam dwie wiadomości nienajgorszą i nienajgorszą - która najpierw? ok, zaczniemy alfabetycznie, jeśli chodzi o dopalacze, to jest duża szansa, że ustawodawcy potkną się o unijne regulacje dotyczące swobody przepływu towarów - zainteresowanych odsyłam do lektury TEGO artykułu. Drugim natomiast szczęściem w nieszczęściu, tym razem dotyczącym kulawej, "piwnej" sytuacji jest to, że poprawkę Senatu można jeszcze odrzucić w Sejmie (nie wiem dokładnie w którym momencie legislacyjnym jest nowela), więc politykierzy mają szansę aby pójść po rozum do swych pustych łepetyn i naprawić co nieco. ta, aha, a ja jestem kolejnym wcieleniem Buddy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

żeby nie było tak do końca smutno (czyli jak to z reguły zaczynam kąciki muzyczne) przynoszę Wam na talerzu jeszcze świeże, jeszcze gorące, pachnące cudo schowane pod okładką poniżej. tak dokładnie, pod tą wystylizowaną na obraz WTC okładką premierowego wydawnictwa zespołu Two Fingers. któż kryje się pod tą nazwą? nie kto inny jak tylko (jakby to powiedział Ali G "nanawa dan" Amon Tobin i Joe "Doubleclick" Chapman - dwa elektroniczne koty, absolutni mistrzowie nowoczesnej muzycznej kuchni. Panowie wysmażyli nam porcję wyśmienitych futurystycznych podkładów, a żeby tego było mało, na aż 7 z nich swoimi zwrotkami raczy nas niesamowity MC z Londynu, Sway, plus podopieczna Missy Elliott - Ms Jade, oraz jamajska wokalistka Ce'Cile. Jednym zdaniem, w języku zagranicznym: "It's dancehall funk that sounds like it was made by replicants -- it's hip-hop lost in space, Afrika Bambaata fed through the Wachowski Brothers." Jeśli nie macię watpliwości - sprawdźcie. Jeśli macie - sprawdźcie również, co by je rozwiać. Jeśli natomiast nie wiecie kim byli replikanci, Afrika Bambaata kojarzy Wam się z Flintstone'ami, a bracia Wachowscy z doradcą prezydenta Wałęsy - to dajcie spokój, pewnie nie zrozumiecie :)

premiera wydawnictwa ogłoszona jest na 14 kwietnia. dlatego też, jeśli dzisiejsza wrzutka okaże się niekompletna, w stosunku do oficjalnej wersji, to z miłą chęcią zrobię update :)

Brak komentarzy: