poniedziałek, 26 maja 2008

święta święta i po świętach

ALE najpierw WIELKIE buzi buzi dla Mam wszelakich z okazji ichniego święta. po pierwsze primo dla mojej własnej prywatnej Graży, Mamy nad inne Mamy (i niech sie inne Mamy nie obrażają). Graża to kobieta-instytucja, ci którzy Ją znają, wiedzą o czym mówię i po kim mam skłonność do słowotoku i nawijania o jednej rzeczy kilka razy do znudzenia. Graży zatem życzę zdrowia (bo Graża owa ze zdrowiem częstokroć na bakier bywała, ale na szczescie, odpukac w niemalowane przez korniki przezarte drewno, daje rade, w koncu dzięki starożytnemu artefaktowi "Piekielny Wilk", znalezionemu na 5 levelu w "Schronisku Mocy" ma + 42 do energii, +91 do humoru i +200 do poskramiania smyczy). dodatkowo życzę pociechy ze swojego pierwo-jedno-rodnego, autora niniejszych wynurzeń, góry baniek milionów ojro w złotych sztabkach, domku na wsi, słońca od rana do wieczora i -100000 problemów od zaraz.

po drugie natomiast primo - wszystkiego naj dla inszych Mam, które mam przyjemnosc znac. dla Rzurzu świeżutko upieczonej, dla Rudii, która ogarnia eksperyment "mój pierwszy milion w Szczecinie", dla Madzi Chrzempkowej, Mamy pierwszego gracza nowego pokolenia, Asi Gonerowej, Mamy Macza II, dla szefowej mojej a zarazem Mamy wszystkich biurowych ludków - Malgosi, dla Ani i Beci i Ani i Asi - naszych Mam stemagowych, dla kisiowej Mamy, która nota bene byla solenizantką sobotnią, dla Boży, mojej eks-prawie-teściowej, dla Mamy Ciasiowej, ktora poznalem dni pare temu i innych Mam, o których zapomnialem ale nie z premedytacją ino z powodu krótkiej, acz rewelacyjnej pamięci.

po trzecie primo... hmmmm powinienem zgodnie z tradycją podsumowac kolejny dlugi weekend, napisac co i jak i gdzie i komu, a komu nie, a komu tylko troszke zza winkla. cóż pisać, były alkohole różnej maści i ilości, stężenia i koloru, działania i skutków ubocznych, byli goście stąd i stamtąd, Skandale i Dziewczyny-z-komputera, były domówki w Warzymicach, były powroty nocne, były zgruzowania w City, było DobrzeWieszReprezent, było 'ej weź pożycz jak masz, no dzięki uratowales mi zycie", były żarty z otwieraniem drzwi w taksowce na rondzie, było spanie w butach, była agonia sobotnia, była domówka na Warszewie w Poradni dla Kobiet z jabłkiem na lampie, chrapiącym karłem z gruźlicą, Jenną Jameson, shishą, ryżotto z lepem na muchy o smaku roztopionych nuggetsow, sprzątaniem o 6, powrotem Fallusa, zakazem spożywania i zasypianiem kiedy ranne wstają zorze, była wreszcie niedzielna wygrana w MLB, salatka z kurczakiem i melanz wieczorny przed Bravią i Ostatni Król Szkocji na prawieżezakończenie :)

ps.
jak sie koszykarze NBA zabawiają z bohaterami Jackassa...

był już Shaq


a teraz na potrzeby kampanii reklamowej Nike nad basenem z wężami wygłupia się Kobe.


oczywiście Kobe TAK nie skacze (jesli ktokolwiek mialby jakies wątpliwosci), niemniej jednak jest to kolejny fajny spot z serii "Kobe Bryant przeczy prawom grawitacji za pomocą nowych cichobiegów":

Brak komentarzy: