sobota, 12 grudnia 2009

walka stulecia, vol. 43

Nie jaram się MMA z prostej przyczyny. Dla nietrenującego, nieznającego technik i niemającego pojęcia o większości chwytów laika (moi) przykładowa walka w tej formule to okładanie się (z reguły w parterze) bez ładu i składu. Może gdybym miał teoretyczny background to umiałbym docenić to co widzę. Niestety nie mam, więc nie lubię, przecież mi wolno, no bo co w końcu kurcze blade.*
Nie przeszkadza mi to jednak napomknąć, że cieszę się niezmiernie z faktu, iż Pudzian napierdolił w czerep Najmanowi, aż się zakurzyło jak na odcinku specjalnym rajdu Nowej Zelandii. Czemu? Z jednej strony sympatia do tego kolosa, który mimo przeciętnej błyskotliwości potrafi dobrym baunsingiem biodra zjednać sobie niemałą sympatię. Niby to taki typowy chłopek roztropek z kanciastym poczuciem humoru, niemniej jednak ma chłopak w sobie coś, co pozwala go polubić. Z drugiej strony Najman - niby to samo, choć może w nieco mniejszym opakowaniu. Niestety - Najman popełnił DWA zasadnicze błędy, przez które nie mógł ani wygrac walki, ani zjednać sobie sympatii widowni (z wyjątkami - ale to są patologie, a patologiami się nie będziemy zajmować). Po pierwsze - w "przedmeczowych migawkach" pokazał ego 50krotnego mistrza świata wszechwag i wszechsportów - to przystoi Muhammadowi przed walką z Foremanem, a nie No-name'anowi. Po drugie... pan Marcin splamił swoje CV niewyjaśnionym epizodem emocjonalnym z Jolantą Rutowicz. Sorry man, ale jeśli Cichy z "Młodych Wilków" stracił po tym cały mój szacunek (a było go od chuja i ciut ciut), to czego ty się chłopaku spodziewasz? Nie można być pyskatym bez podstaw i kręcić z kobietą-koniem, a potem oczekiwać wygranej walki z górą sterydów, która ciągnie tiry lepiej niż damy do towarzystwa ciągnęły kij Tigera Woodsa. Poza tym jeśli widzisz swojego przeciwnika ubranego w koszulkę "Ciacho" i wchodzącego na ring przy dźwiękach melorecytacji wykonywanej przez jego popeliniarskiego brata, ubranego w bazarowy outfit, to wiesz, że ta noc nie skończy się dobrze. No way.

* Czy ci, którzy rozpoznali oznaczony gwiazdką cytat wiedzą, że do kin wchodzi ekranizacja? Czy się jarają? Czy może obawiają? Jak sprawdzę, to się podzielę spostrzeżeniem - to w końcu kultowa (w każdym tego słowa znaczeniu) pozycja literatury dziecięcej. Już w kinach.

Brak komentarzy: