niedziela, 22 marca 2009

stary człowiek, a może

Starzejemy się. nie ma co się oszukiwać, każdemu z nas bardziej przybywa niż ubywa (chyba, że włosów, ale to też zależy gdzie i komu), coraz mniej nam się chce, coraz szybciej się męczymy, coraz częściej mówimy "jak ja byłem młody", "kiedyś to było", "a pamiętasz jak?". przechodzimy przez fazę "back in the days" idealnie uchwyconą w nieśmiertelnym numerze "can it all be so simple", wspominając, narzekając i roniąc łzę za młodzieńczą energią i zapałem, która bezpowrotnie minęła.

bezpowrotnie?

dla tych, którzy podpisaliby się obiema rękami i lewą nogą pod powyższym akapitem, mam dzisiaj historię faceta, w którego słowniczku próżno szukać określeń "za stary", "nie dam rady", "już nie te lata", może kiedyś, ale teraz?". Ken Mink, bo o nim mowa, to 73-latek Knoxville w USA. 52 lata temu Ken grał w reprezentacji Lees College w Jackson, jednakże w wyniku splotu dziwnych okoliczności (ktoś wysmarował mydłem lub pianka do golenia pokój trenera, padło na Minka, ten się nie przyznał) wyleciał z uczelni. Ken nigdy nie pogodził się z sytuacją, miłość do sportu została, przez lata parał się przeróżnymi dyscyplinami, aż w końcu, będąc w kwiecie emerytalnego wieku postanowił wrócić tam, gdzie przerwano mu pół wieku wcześniej - do koszykówki uniwersyteckiej. Wysłał swoje CV do kilkunastu uczelni, z których jedna, Roane State Community College (RSCC) zaoferowała mu możliwość trenowania z reprezentacją. Ken skorzystał z okazji, zapisał się na dzienne studia i zgłosił na trening.

Energiczny dziadek, trenujący z młodszymi o ponad 50 lat atletami z miejsca stał się sensacją. Jego przygotowanie fizyczne i energia, jaką wkładał w grę przysporzyły mu fanów nie tylko wśród członków drużyny, czy kibiców uczelni, ale także fanów basketu na całym świecie. Jakież było więc zdziwienie, gdy okazało się, że Mink nie tylko zaczął trenować z drużyną, ale też udało mu się rzucić punkty w regularnym meczu ligowym.

Sfaulowany przy próbie rzutu, Ken pewnie wykonał dwa osobiste, zapisując się tym samym w historii jako najstarszy gracz, który kiedykolwiek zdobył punkty w meczu ligi uniwersyteckiej. Ken stał się gwiazdką mediów, zaproszono go do kilku talk-show, "dziadek" został symbolem tego, że nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby wrócić do starych,dobrych czasów, żeby poczuć się kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt lat młodszym. Co więcej, udowodnił, że można być przy tym (mimo siwizny i osteoporozy) równie beztroskim młokosem co dawniej. Jak? Ken zawalił hiszpański, za późno przeniósł się na socjologię i tym samym, z braku odpowiedniej ilości zaliczeń, został ukarany odsunięciem od drużyny. Tym samym pokazał, że w życiu nie ma sensu robić niczego na pół gwizdka - jeśli chcesz znowu być studentem, to nie tylko po to, żeby pograć w kosza, ale też po to, żeby znowu mieć problemy z zaliczeniem w pierdolonym dziekanacie.


w muzycznych zakamarkach owczego bloga dziś pozycja wyjątkowa. poniższy wykonawca nie ma bowiem kontraktu z żadną wytwórnią, nie stoi za nim żadna marketingowa machina, nikt nie promuje jego talentu w radio czy telewizji. Dub FX, bo o nim mowa, to samorodny talent, brytyjski beatboxer, który na majspejsowym profilu opisuje się słowami: "a schizahfrenic gemini beat-boxer performing live in the street with a loop-station and an effex unit...... coz thats what i am i guess..". Cóż dodać? Chłopak opisuje się zwięźle i prosto, ale co najważniejsze, trafnie. Ten gość to jednoosobowa orkiestra plus wokal, muzyk, który za pomocą specjalnego urządzenia do zgrywania pętli potrafi zagrać na swoich strunach głosowych kawałek złożony z linii perkusyjnej i wokalnej, okraszonej "efektami" i "background-wokalami". Nie wiem, czy da się opisać go lepiej, bo zdecydowanie najlepiej jest go posłuchać - próbkę jego możliwości prezentuje poniższy filmik prosto z ulicy w Amsterdamie:

Po więcej zapraszam pod poniższy obrazek - znajdziecie tam kompilację jego wystepów "live" w przeróżnych miastach świata - bo tym Dub FX na codzień się zajmuje, TO jest prawdziwy artysta ulicy. Chętnych, z możliwościami finansowymi, zachęcam do zakupu poniższej składanki (można to uczynić na jego stronie www.dubfx.net), resztę zachęcam do zapoznania się z tym nietuzinkowym wykonawcą - może za jakiś czas pojawi się w Polsce, wtedy na żywo będzie można sprawdzić jego unikalne zdolności i płacąc chociażby za bilet na koncert wynagrodzić mu niesamowitą pracę jaką odwala na mikrofonie.
polecam.

Brak komentarzy: