czwartek, 29 stycznia 2009

MLB - podsumowanie / kulinarnie polecam

wczoraj ogarnąłem nocną notkę, część osób ją przeczytała, ale z rana notka mi się zniepodobała, więc jako pan i władca tego zakątka internetu jednym ruchem myszki posłałem ją na śmietnik historii. z tematyki, przemyśleń i wniosków się oczywiście nie wycofuję, niemniej jednak forma pozostawiała wiele do życzenia, a skoro sam o sobie myślę jak o najfajniejszym e-piórze na wschód od Kołbaskowa, z wrodzoną ma się rozumieć skromnością, nie mogę pozwolić sobie na publikowanie notek, które mi się nie podobają. dlatego też zaręczam, iż tematyka unikalnej urody zachodniopomorskich kobiet jeszcze się na niniejszych łamach pojawi, dzisiaj natomiast kolejne ksero. tym razem zupełnie nieświadomym współautorem notki będzie Maciej Szyszko, komisarz Miejskiej Ligi Basketu. Maciej (dla mnie po imieniu, dla was Pan Maciej) popełnił na oficjalnej stronie ligi podsumowanie finałów, w których miałem przyjemność uczestniczyć, oraz zdobyć srebrny medal (co brzmi o niebo lepiej niż "je przegrać"). po lekturze doszedłem do wniosku, że jako rasowy pirat (czyli przeciętny użytkownik internetu) powinienem część tej notki, dotyczącą naszej drużyny skopiować i wrzucić poniżej. jak pomyślałem, tak uczyniłem, niemniej jednak wrodzone poczucie przyzwoitości (a raczej jego resztki) każą mi opatrzyć poniższy cytat informacją o autorze - a zatem:

Maciej Szyszko, w opowiadaniu "Finał MLB Pretendent"
Zdjęcia - Szymon Paluch
Reżyseria - Patryk Petrusewicz

Borsuki – Eko-Jur (2-0)

Wygrała drużyna niepokonana przez cały sezon. W sumie 12-meczów bez porażki. Której gracze przewodzili w wielu statystykach indywidualnych. Na pewno potęgę Borsuczej załogi odczuć można było w piątek. Skończyło się na aż 25-punktowej przewadze. Zaskakującej łatwości przedostawania się w bezpośrednią bliskość kosza. Widzieliśmy sporą ilość prostych dwójkowych wymian zakończonych punktami. Straszną dominację na zbiórce Michała Nadolskiego, Andrzeja Trukawki i Marcina Jurkowskiego. Trzeba sobie powiedzieć, że Jurki pozwoliły skakać sobie po głowie. Grali zdecydowanie za małą intensywnością w obronie. Liderzy nie trafiali. Wszystko to zapowiadało rychły koniec zmagań już w sobotę. Było jednak inaczej. Do drużyny w której głównym obowiązującym kryterium naboru jest poziom inteligentnego dowcipu dołączył niejaki Marcin Zamaro. Już przed meczem chłopaki kumulowali energię tworząc krąg.

Krąg /fot. S.Paluch


Drugi mecz rozpoczął się jakby podobnie.

Sporny /fot. S.Paluch


Niby w trakcie meczu ponownie prowadziły Borsuki. Niby jak wcześniej dominacja podkoszowa. Łatwe rzuty i paki.



Andrzej Trukawka /fot. S.Paluch



Andrzej Trukawka /fot. S.Paluch


Jednak już bez tej jednostronności, a nawet z szansą na zwycięstwo EkOwców.

Marcin Zamaro /fot. S.Paluch


Niewątpliwie ważnym momentem w grze Borsuków, była niespodziewana kontuzja Piotra Pawłowskiego.


Kontuzja /fot.S.Paluch


Zawodnik nie niepokojony przez obronę, w akcji sam na sam w kontrze, bardzo niefortunnie obciążył kolano. To naprawdę wyglądało groźnie. Plac gry opuścił z pomocą kolegów. Odmówił jednak wezwania pogotowia, chciał dopilnować wyniku choćby z ławki i dzielnie dotrwał aż do ceremonii dekoracji. Jego zejście osłabiło szyki Borsuków. Być może chłopak nie ma wielkich zdobyczy statystycznych. Był to jednak pierwszy delegat do krycia na Filipa Górskiego lub Patryka Petrusewicza.

Pod jego nieobecność atak Borsuków pociągnął drugi gracz z zaciągu Redy – Wojciech Prus (17 pkt.). W ogóle cały atak Borsuków był idealnie rozstrzelony. Tak też wyglądał ich sezon. Być może też dlatego chłopaki mimo świetnej ofensywy nie ustrzelili tytułu króla strzelców. Bo tu każdy trafia, każdy zdolny jest pociągnąć atak dając dobrą zmianę. W tym meczu znaleźli się jednak pod największą presją w sezonie. A na ławce Eko było największe skupienie od lat. Przede wszystkim nie dało się zaobserwować tak częstej brazylijskiej fiesty.



Skupienie /fot. S.Paluch


Chłopaki przyszli z naprawdę szczerym zamiarem ogrania Borsuczej Młodzieży. Chyba najlepsze zawody grał Arkadiusz Olszewski. Swoje trafiał Patryk Petrusewicz. Najważniejsze akcje już przeprowadzał tradycyjnie Filip Górski.

Filip Górski /fot. S.Paluch


Pisaliśmy już o tym, niewiele brakło, aby Filip dał dogrywkę, a nawet zwycięstwo w końcowej fazie starcia. Na trzy sekundy do końca Filip wychodzi z kontrą przy prowadzeniu Borsuków tylko dwoma punktami. Tuż przed połową boiska mija ostatnią linię obrony Borsuków – Andrzeja Nowaka. Uważam, że przy założeniu że Filip by nie spanikował, te 3 sekundy wystarczyłyby na przekozłowanie drugiej połowy i trafienie z dwutaktu. Byłaby więc dogrywka. Stało się jednak inaczej. Ostatni w obronie Andrzej Nowak zahaczył go faulem w sytuacji wyjścia na wolne pole. Coś takiego jest obecnie z klucza faulem umyślnym i tu też było. Wielu zawodników nie baczy na zmianę przepisu i wciąż jeszcze realizuje wypracowane nawyki. Nie muszę mówić, że to mogło się bardzo źle skończyć dla Borsuków. Filip Górski ma 66% skuteczności z linii osobistych. Zauważyłem jednak, że jeśli jest szczególnie zmobilizowany to trafia. Tym razem jednak trafił tylko jednego. Być może doskwierał mu dokuczliwy ból palca w bucie. Zawodnik na etapie rozgrzewki zderzył się z Macho Buliczem i trochę poturbował się. Nawet jeśli nie trafił jednego, była jeszcze piłka z boku. Niestety już bez czasu na żądanie. Myślę, że warto zawsze przyoszczędzić ten jeden czas na specjalną okazję w rodzaju tej która miała miejsce. W tych ostatnich trzech sekundach Jurki pogubiły się. Nie było dobrych zasłon i czytelnego wyjścia po piłę. Świetnie natomiast odnalazł się Best Defensor MLB VESTAS PRETENDENT Andrzej Trukawka. Nie bacząc na swoje 202 cm, wyszedł wysoko na szczyt i przechwycił podanie. Było po wszystkim.



Szpaler Dekorowanych /fot. S.Paluch



Kryształowy Puchar Mistrza /fot. S.Paluch


Zapanował dobry nastrój.

Eko /fot. S.Paluch


Szczególnie w drużynie największych wesołków ligi.

Eko /fot.S.Paluch



Eko /fot. S.Paluch


Skoro dźwignęli porażkę pokonani, tym bardziej zwycięstwo dźwignęli zwycięzcy.



Borsuki /fot. S.Paluch


Finalnie pożegnalne zdjęcia:

Mistrz MLB VESTAS PRETENDENT - Borsuki/fot. S.Paluch


Finalista MLB VESTAS PRETENDENT - Eko-Jur/fot. S.Paluch



-------------KURTYNA-------------



p.s. POLECAM. jako żarłok, jako smakosz, jako kucharz-amator POLECAM. z całego serca i z głębi innych narządów POLECAM. co polecam? nowy, jakże potrzebny, jakże na kilopiksel pachnący świetnym jedzeniem blog naszego Danisia, Ojca, Męża i Kuchanka w jednej szczupłej osobie, Hofandera z krwi i kości. jeśli masz jeden garnek, jeden palnik, kilka produktów i konkretne burczenie w brzuchu i głowie - zajrzyj na WWW.AJNTOPF.BLOGSPOT.COM - tam dowiesz się co i jak i ile i z czym do czego. a potem na talerz i do japy.

smacznego!

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

yoyo owca.szacunek drugie miejsce to nie tak zle:PP fajnie bylo zobaczyc na fotce waszego timu znajome mordy:))))
hehehe a ja sie slizgam,magda zezwolila mi zostac jeszcze do konca marca wiec uzywam irlandii,gratisowego popkornu i darmowych tiketow do kina:)))
lep

Cookie pisze...

...w drużynie wesołków tudzież w 'drużynie najprzystojniejszego gracza ligi'' oraz ''stałego bywalca szczecińskich klubów'' :D

Anonimowy pisze...

gratulacje! :))
Żą

owiec pisze...

alez nie ma czego, gdyby gdyby to moze by bylo pierwsze miejsce :)

no ale awansowalismy ligę wyzej i faktycznie zostalismy ogloszeni najweselszym teamem ligi :)

Anonimowy pisze...

gratuluję również

z takim składem, dziwnym byłoby gdybyście takiego tytułu nie otrzymali :)

potrzebujecie cheerliderek?? ;)

/Bao