wtorek, 23 grudnia 2008

faulheit


jesli szukaliscie innych powodow mojej nieobecnosci i wykluczyliscie tę najbardziej oczywistą a zarazem prozaiczną to musze was zmartwic - oto ona. przyczyna mojej ponadtygodniowej absencji. cecha, ktora opanowalem do perfekcji przez lata praktyki, tak indywidualnej jak i grupowej. INERCJA. tak moi drodzy, to wlasnie INERCJA jest ową tajemniczą przyczyną. słowo to w łacinie ma niebezpiecznie bliskie konotacje z innym, ktore z pewnoscia wpadlo wam do glowy, a mianowicie z "lenistwem" ( łac. inertia 'niezdarność; próżniactwo; lenistwo') niemniej jednak przez lata od swojego powstania "lenistwo" nabralo znaczenia pejoratywnego, podczas gdy "inercja" pozostala na półce z wyrazami: "zagraniczniebrzmiące, niewiemcoznaczące, ładnibrzmiącewrozmowie, napewnozfizykikwantowej". po chujowym dyktandzie w 2 klasie pani od polaja nie powie ze "to nie zadna dysleksja tylko zwykla inercja", mama nie skarci za balagan w pokoju wyzywajac od "inercyjnych" wreszcie na pierzonej kanapie w Akademii Pana Kleksa nie siedział żaden "Iner". slowko owo ostalo sie w "dziewiczym" stanie i przetrwalo bez skazy od stworzenia az po dzisiejszy dzien. niestety, jako ze we wspolczesnym swiecie kult dziewictwa jest na poziomie kultu wiewiórek w puszczy bukowej, a samo dziewictwo dziala w naszej swiadomosci na takiej samej zasadzie co "tajlandzka róża" - każdy wie, że to istnieje, pare osób sie nawet z tym spotkało twarzą (źle dobrana figura retoryczna chociaz moze i nie do konca) w twarz niemniej jednak kazdy wie, ze to rzadkosc i ze bez tego byloby duuuuzo lepiej. dlatego też (wracajac z malej dygresji) uwazam ze dziewictwo "inercji" to cos z czym trzeba sie rozprawic raz na zawsze i zaczac sobie na niej uzywac. przeciez taki "synonim" moze (do czasu popularyzacji) nam zaoszczedzic sporo klopotow. w koncu o ile lepiej zabrzmi "inercja" w tlumaczeniu ucznia bez zadania domowego, studenta bez wpisu w indeksie czy pracownika bez planów do złożenia "na wczoraj"? mozna to nawet ubrac w stroj "poprawnosci politycznej" - skoro mowimy teraz "afroamerykanin" a nie czarnuch, "horyzontalnie rozszerzony" a nie grubas , czy "posiadajacy wszystkie kończyny inaczej" a nie kadłubek, to czemu by nie nazwac ordynarnego "lenistwa" wysublimowaną "inercją" - w koncu inercja, jako termin fizyczny to nic innego jak tylko "bezwładność; bierność, niechęć do ruchu, wysiłku, czynu, zmian". lenistwo, owszem w czystej postaci, ale jak brzmi... jak górnolotnie, jak niejednoznacznie, jak wymagająco. bierność staje sie juz biernym oporem (zamiast zwyklego dbania o wlasna dupe i nie wychylania sie za bardzo), niechec do ruchu - niechęcią do pochopnych ruchów. niechęć do wysiłku, czynu? przeciez tu tez jest drugie dno - chodzi oczywiscie o zachowanie sil na ODPOWIEDNI moment. a niechec do zmian? moi drodzy, przeciez lepsze jest wrogiem dobrego i to wiadomo nie od dzisiaj. dlatego prosze wybaczcie mi ten tydzien oddawania sie uciechom błogiej inercji, postaram sie nadrobic :)
jako pierwsze nadrobienie - I'm wicked and I'm inertial
jako drugie - rok 1998, pewien "horyzontalnie poszerzony" pan, połowa (większa :P) duetu Eightball & MJG wydaje dwuplytowy solowy album, ktory jest moim skromnym zdaniem ESENCJĄ poludniowego rapu sprzed ery "MasterP-CashMoney-iReszta". wyrazne west-coastowe nalecialosci, piszczaly w bitach, nawijki z ulicy, klubu i sypalni z tym że LA zastąpiło Tennessee. klasyczny, bardzo relaksujacy album z gorącego Południa do zimowej Polski prosto po kablu (3 plyta to bonus z suave house records - enjoy)

hasło: www.albumhunt.com

a jako ze mnie nie bylo dluzej troche, to trzecie nadrobienie - polecam wamfaulheit swiezo przeze mnie sciagniety i sprawdzony oraz zaakceptowany (owiec approved) album ktory w swojej witrynce wywiesila pewna Pani Dj, o ktorej zreszta przygotowalem (prawie) kolejną notkę :)

p.s. na koniec macie troche powazniejsze podejscie do problemu "lenistwa" - i rok produkcji i jezyk powinien dac nam troche do myslenia, bo ta rozprawka o lenistwie w kontekscie nowego akwarium ma, nomen omen, drugie dno. warto:

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

yo owca
wszystko fajnie i blogo ale nie mogem sie zgodzic ze stwierdzeniem, ze lepsze jest wrogiem gorszego:) juz od czasow kopernika mikolaja wiadomo, ze gorszy pieniadz wypiera lepszy a wiec ze to on de facto jest silniejszy i ta szlachetna regula ma zastosowanie w calym naszym zyciu:) jak chocby przypadek klaudiusza sevkovica wypartego przez jole rutowicz(no troche to naciaglem ale tak mi wyszlo)
filmy dla w/m/as:
the changeling
role models
the spirit
lepik sklepik

owiec pisze...

mialo byc lepsze wrogiem dobrego i juz zostalo poprawione :)