od niedzieli nie wiem co napisac o tym filmie. nie o to chodzi ze nie mam zdania, bo mam i to bardzo mocne ale nie wiem jak sie do tej notki zabrac. cokolwiek wymysle brzmi jak wyjete z gazetki w multikinie, same obstukane frazesy, slogany, epitety ograne juz chyba w kazdym filmowym magazynie czy to papierowym czy elektronicznym. dlatego kasowalem juz chyba ze 3 wstępy, 4 rozwinięcia i 1 zakończenie. tym razem mam nadzieje ze pojdzie juz do konca.
nie ukrywam ze czekalem na ten film i dalem mu olbrzymi kredyt zaufania (bardziej nie moglem sie doczekac jedynie "powrotu króla"). nie ukrywam ze lubie ekranizacje komiksow bo sam nalogowo kiedys komiksy pochlanialem i tak mi zostalo. nie ukrywam ze nie jestem wymagajacym kinomanem i to ze chetnie obejrze '7 pieczęć' bergmana nie oznacza ze nie bede sie swietnie bawil w kinie na 'spidermanie'. po prostu do kazdego filmu staram sie przylozyc inna ramke i przez nia go odbierac. stad dziwie sie zarzutom ze batman jest pompatyczny tudziez patetyczny. to w koncu amerykanska produkcja rodem z hollywood, czego oczekiwaliscie?
nie rozumiem tez... i tu temat na osobny wywód - nie rozumiem stawiania na dwoch szalkach nicholsona i ledgera w konkurencji 'kto byl lepszym jokerem'. jack stworzyl idealna kreacje jokera a la burton - perfekcyjnie dopasowany makijaz, idealnie skrojone groteskowe stroje, mordercze ale jakze wymyslne zabawki - taki typ szalonego czarnego charaktera ktorego nikt z widzow nie bierze na serio. nawet wtedy gdy rozrzucajac swoje jokerowe dolary morduje ludzi gazem, publicznosc z zachwytem patrzy na jego taniec, miny, gestykulacje tylko po to zeby na koncu parsknac smiechem (takim zdrowym pozytywnym) na widok wieeeeeeelkiej lufy ktora jack napier wyciaga ze spodni aby rozprawic sie z batwingiem. kiedy joker spada (nota bene, swietne nawiazanie w 'dark knight') w ostatniej scenie, wszyscy czekaja na ostatni żart, na jakiegos makabrycznego psikusa, mimo ze caly film w takowe obfituje.
a jak sie na tym tle prezentuje ledger? zacznijmy od tego ze batmany nolana to jakby chec napisania serii batmana od poczatku (w koncu 'begins' c'nie?). stad tez gotham nie jest sztuczne (burtonowskie bylo, w bardzo dobrym tego slowa znaczeniu) a bardziej przypomina nowy jork, zabawki batmana wygladaja jak wojskowe prototypy, a jego przeciwnicy sa bardziej... ludzcy, jakkolwiek by to nie zabrzmialo. po prostu nolan porzucil psychodele burtona na rzecz hmmm niech będzie, ze realizmu. oczywiscie nie mozna podgladac calego miasta za pomoca komórek, nie mozna spalic sobie polowy twarzy i miec nietknietego oka, nie mozna paradowac z workiem na glowie w oparach halucynogennych i wciaz jakos funkcojnowac(a moze? :P) nie mozna nie mozna nie mozna. przez 'realizm' mialem na mysli czerpianie z tych wydan batmana dla ktorych nazwa 'dc' czyli 'detective comics' byla najodpowiedniejsza. to tutaj batman (dla niektorych w niezmiernie irytujacy sposob) W KONCU moduluje glos i bardziej zaslania twarz, zeby nie mozna bylo sie domyslic (oczywiscie my wiemy ale z internetu :P) ze bruce wayne i batman to ta sama osoba. w koncu to nie superman ktorego od clarka kenta rozni tylko loczek i brak okularow a i tak go nikt nie poznaje. skoro wiec batman i jego otoczenie ma byc 'realne' tacy rowniez musza byc jego przeciwnicy. w 'begins' byli to scarecrow (czyli ów jegomosc z workiem halucynków na glowie) i henry ducard, ktory w imieniu niejakiego ra's al ghul'a ma naszemu nietoperzowi dojebac. po czym sam sie tym skurwielem o nieziemsko trudnym nazwisku okazuje. w 'mrocznym rycerzu' nolan postanowil za to wyciagnac prosto z 1989 roku najwieksze nemezis batmana - jokera. tylko JAK zagrac jokera, skoro jack nicholson postawil juz poprzeczke najwyzej jak sie da...?
INACZEJ. ledger nigdy nie mial za zadanie dorownac czy przebic nicholsona. on mial za zadanie stworzyc nowego INNEGO jokera. to nie jest napier 2, to nie jest morderca rodzicow wayne'a ktory po kapieli w kwasie stal sie morderczym blaznem. nowy joker to psychopata. ale w zadnym wypadku nie wesoly i jowialny niczym stary joker. nowy joker sprawia ze usmiech zamiera nam na twarzy kiedy robi sztuczke ze znikaniem olowka, kiedy opowiada historie swoich blizn, kiedy z rozmazanym na twarzy 'makijazem' drwi z batmana, kiedy wydaje wyrok na rudego zdrajce z wayne corp, w stroju pielegniarki masakruje budynek szpitala czy na koniec stawia przed dylematem 'pasażerów'. czemu ten usmiech zamiera? bo TEN joker jest PRAWDZIWY w swoim szalenstwie. taki gosc faktycznie moze istniec, ten niechlujny blazen ze szpetnymi bliznami wpychajacy wielkie miasto w chaos jest autentyczny. a co najgorsze, nie robi tego dla kasy, prestizu, zemsty czy innego wymiernego powodu. on to robi bo to lubi. kocha chaos, uwielbia widziec jak wszystko na okolo sie wali, jak zwykli ludzie staja sie mordercami, prowokuje ich, podjudza, zmienia i czerpie z tego niesamowita satysfakcje. joker 2008 dzieli z jokerem 1989 jedynie pseudonim i diaboliczny smiech. poza tym ten nowy w zaden sposob ze starym sie nie moze rownac. nie jest gorszy ani lepszy. jest diametralnie inny. ten nowy ZJADA film, kradnie ekran przy kazdym pojawieniu sie na nim, niczym denzel washington w 'training day'. batman jest w sumie tylko dodatkiem, mimo ze jest dla jokera swoistym "yang" tą niby lepszą stroną tej samej (uwaga, zajebiste nawiazanie do two-face'a, za ktore w stanach dostalbym pulitzera) monety. jaka w tym zasluga scenarzysty który skroil idealna role dla ledgera, a jaka samego aktora, ktory podobno 'żył' jokerem podczas krecenia? nie wiem, nie znam proporcji, jedno jest pewne - heath przeszedl tym jokerem do historii, doslownie i w przenosni. moja reakcja na to co zobaczylem w jego wykonaniu przypomina mi reakcje podczas ogladania jacka sparrowa w pierwszej czesci 'piratów'. ta sama rozdziawiona morda, te same "o kurwy", ten sam szok "co on zagral, ojajebie co... on... zagrał". jesli jeszcze nie ogladales, albo widziales kinówke na kompie bo nie mogles sie doczekac, to idz do kina. a jesli obejrzales go i po wyjsciu z kina zaczynasz od 'nie podobalo mi sie...' albo 'przereklamowane', albo 'no zawiodlem sie' to moze ten film po prostu nie byl dla ciebie. dla mnie byl. a ty szukaj czegos dla siebie :)
p.s. nie napisalem nic o harvey'u, ktorego naprawde fajnie zagral aaron eckhart, taki (zeby pokazac jak uwazalem na polskim) klasyczny dynamiczny bohater romantyczny :) z nieugietego prokuratora - rycerza na bialym koniu do ogarnietego zemsta szalenczego mordercy, po rowni w dół. fajne studium idealisty ktoremu swiat wali sie na glowe, a on 'zyje wystarczajaco dlugo, zeby stac sie przestepca'. przekonujaco i mocno. "I believe in harvey dent" :)
p.p.s. oczywiscie mi tez sie pare rzeczy nie spodobalo... maggie mnie nie przekonala, szlachetny deebo mnie zirytowal, utykajacy-uciekajacy batman byl raczej smieszny, 'monochromatyczny' dialog batmana z harveyem dentem, to rzeczy ktore spokojnie mozna by wyciac/nagrac inaczej. ale ja sie pytam CO Z TEGO? mimo ze wiem ze w sobote po filmie mialem wiecej zarzutow, to juz sam fakt ze w poniedzialek pamietam tylko kilka jest najlepszym dowodem na to ze to minusy 'do olania'. poza tym
to tylko film :)
p.p.p.s mialem cos dzisiaj napisac o bardzo bliskich mi cyckach ale niestety nie wiem jak ten temat dokleic do powyzszego wiec o cyckach napisze w pozniejszym terminie a napisze na pewno bo fajne są :)
niedziela, 3 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
10 komentarzy:
ha!batman w pyte, innit?no zajebiscie zagral jokera zreszta na twoim blogu chwalilem sie pare razy ze widzialem filma wczesniej:))
tak sie nasuwa na mysl,oczywiscie jak bardzo by to nie tracilo frazesem i banalem, ze jest to batman epoki upadku 2 wiez i zagubienia a wlasciwie ubrudzenia sie ameryki 2 wojnami...co do zarzutow o gadzeciarstwo-pierdolenie komiks to komiks przerysowywuje i w tym tkwi jego sila jak slusznie zauwazyles,
ale komorki da sie kontrolowac,da sie podsluchiwac,da sie lokalizowac z dokladnoscia do kilku metrow pozycje- wiec bylo to tylko lekkie podrasowanie istniejacych juz rzeczy...
jaki twoj ulubiony moment z jokerem?poza tym ze facet kradnie szol non stop:)moje nie w kolejnosci
1.ucieczka policyjnym wozem,jak wystaje i wyglada przez okno
2.rozmowa z 2twarze w szpitalu
3.spotkanie z gangsterami na poczatku.....
e zlapalem sie na tym ze caly film musialbym wymienic:)))
oldskulowe pozdro600 dzieciak
lep
dorzucę swoje 3 grosiki
ulubiona scena:
cisza w Gotham gdy Joker pędzi policjynm samochodem. ta scena trwa może pół minuty ale to majstersztyk...
niespodzianka:
Cillian Murphy na początku filmu :)
głośne westchnienie:
tragiczna historia Harveya Denta. zawsze ta miłość... ta pieprzona miłość... ;)
pzdr
Żą
1. znikniecie olowka
2. rozmowa z laseczką (jak poprawia wlosu i co chwila mlaszcze jezykiem)
3. historia blizn
4. ucieczka spod szpitala z detonatorem
bez kitu wszystko :)
zaluje tylko ze scarecrow zagral w 5 sekundach, juz mogli go w ogole nie wklejac, a tak tylko apetyt sie zaostrzyl, po tym co robil w 1 czesci.
to byl kurwa noz, a nie olowek...
'take a look at this knife' ... a nie 'penicil' bylo ;)
poza tym cos czuje ze scarecrow po prostu bedzie przechowywany w arkham na wypadek gdyby sie pomysly skonczyly ;)
'how about a magic trick. I'm gonna make this pencil disappear'
http://uk.youtube.com/watch?v=3-u2M6n4PbY
panie zajzajerki :D
scarecrow to fajny villain, w jedynce mi sie podobal bardziej niz ducard, mogli go w ogole nie wstawiac w dk bo zagral/nie zagral w zasadzie.
ha celnie owca,pencil byl pencil.i tu to byl taki taki maly uklon w strone polskiej widowni wychowanej na zaczarowanym olowku,nie uwazasz?moze wiz do hameryki nam nie zniosa ale taki maly gest dobrej woli w najbardziej kasowym filmie(to be),to na pewno krok w dobra strone o ktorym z duza estyma wyrazac sie bedzie nasz pan prezydent w gronie zaufanych wspolpracownikow
let lep be lep
Owiec, ja bym dał nie historia blizn, tylko historie blizn, bo jakby nie patrzeć gamble (gumbol? - ten czarny) usłyszał, że blizny zrobił mu tatuś (why so serius;) ), a rachel usłyszała, że sam sobie zrobił dla żony okaleczonej;p
Ucieczka ze szpitala, w ogóle sceny szpitalne - za mocne:) szczególnie jego podskoko-chód.
A jeśli chodzi o scarecrowa, to miał dobry tekst "not my diagnosis" :)
hmm...
a ja to pamietam inaczej (no ale jechalem na pejotlu)... tatus zrobil blizny mamusi. a on sobie potem sam, 'dla zony' ;)
Noo, tylko, że przed każdą z opowieści mówił coś w stylu "do you know, how i got this scars?" co sugeruje, że w wyniku zdarzen przedstawionych w jego opowieściach pozyskał te blizny. Mamusia blizn nie miała, tylko dostała z noża, a tatuś podszedł do nigo i zapytał się go why so serius son? i blah blah blah.
no tak byly dwie historie, jedna ze go pocial tata a druga ze sam sie pocial wiec szkoda ze batman nie chcial uslyszec trzeciej :)
Prześlij komentarz