no czesc... nie mam dzisiaj specjalnie jakiegos zacięcia pisarskiego, ale pomyslalem ze skrobne conieco, w koncu nawet jesli dla 3 osob dzien przed kompem idzie w systemie 'poczta-gadu-onet-pudelek-korwy' to warto tu zostawic pare pikseli od siebie.
chcialem cos naskrobac o geremku ale raz, nienajlepiej wychodza mi patetyczne teksty, dwa - pewnie poplynalbym w polityczne tematy, a obiecalem sobie ze o polityce bedzie tylko w nastroju przesmiewczym i tylko jesli w danym wydarzeniu bedzie bral udzial gosiewski.
bedzie za to wzmianka o mnie. ok, o 'mnie'. o co chodzi? o 130kilową (no ok, o prawie-mnie :) owcę imieniem nick boing, która mieszka niczym pies czy kot (w kurwe wielki kot) ze swoimi wlascicielami w domku w wielkiej brytanii. David Palmer i Caroline Clements oraz ich corka ktorej imienia nie znam, znalezli kiedys samotnego nicka na drodze swej wycieczki i zabrali do domu. tam na mleku i herbatnikach oraz kanapie przed telewizorem wyhodowal sie istny owczy skurwiel, 130kg wełnianego potwora, ktory czas spedzac lubi przed telewizorem oraz na wypoczynku gdyz owcze zycie ciezkim jest. oczywiscie zawsze znajdzie czas na przejazdzke furą do pobliskiego pubiku na jednego glebszego ze swoim przybranym brzydkim jak listopadowa noc albo jola rutowicz ojcem. nie no ok, motyw z pubem to moj wlasny wymysl, niemniej jednak owca nick to prawdziwe zwierze i historia z palca tudziez zadnego innego organu wyssana nie jest. nick trafia do naszej galerii zwierzat pozytywnie pojebanych. zasiadzie w lozy grubasów wełniaków zaraz obok mnie.
do tego wrzucam pare zdjec z syfiejącego Neapolu (na pocieszenie balaganiarzom pokojowym - moze byc gorzej). podobno miasto cuchnie jak snacki serowe z 1992roku zamoczone w wodzie z akwarium Kisia. nie polecam.
FOTO 1
FOTO 2
FOTO 3
FOTO 4
FOTO 5
polecam za to album, ktory w przeciwienstwie do poprzedniego wrzuconego powinien przypasc do gustu kazdemu. bo jak moze sie nie spodobac plytka o ktorej piszą że "is brimming with future soul and broken beat flavors, forward-thinking production and intuitive jazz sensibility". Lanu, bo o nim mowa, jest uznawany za nastepce Marka de Clive-Lowe (ktorego bedziemy mieli okazje goscic na BoogieBrain). Co tu duzo mowic, kolejny po fostersie, pascie kiwi i xeroksie eksport z antypodów z ktorym warto sie zapoznac (z majtkami speedo nie warto chyba ze dostajesz za wyglupianie sie w splikach grube miliony, wtedy jak najbardziej)
link oczywiscie pod okladka
co jeszcze polecam? klip z dedykacja dla naszych polityków zastanawiajacych sie nad wprowadzeniem edukacji seksualnej do szkol. nie trzeba. dzieciaki juz wszystko wiedza :)
Kraak & Smaak - Money in the Bag
a na koniec trailer filmu Outlander gdzie kosmiczny rozbitek (w tej roli... jak on sie zwie... caravaiaaviell? hesus z 'Pasji' mela gibonsa) wespol zespol z wikingami ('thorgal' myslisz? bynajmniej) zasadza sie na smoka / obcego / predatora / potwora czy inne tałatajstwo straszne mordercze ziejace czyms niezidentyfikowanym w kierunku dobrych ludzi. nie wiem co z tego wyjdzie, efekty wygladaja zgrabnie, fabula... wolalbym chyba czteroglowe pająki atakujące wesele w kanie galilejskiej, ale jak sie nie ma co sie lubi to sie nie narzeka.
tylko czemu kosmita i wikingowie napierdalaja nienaganna angielszczyzna.... nie wiem :)
poniedziałek, 14 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz