środa, 30 lipca 2008

nowy post

po przerwie spowodowanej... sam nie wiem czym spowodowanej... po prostu jakos nie moglem sie zabrac do pisania. polroczny zapas kokainy przemycanej w opakowaniach proszku vizir przez zygmunta chajzera dawno sie skonczyl, na nowe nie mam co liczyc bo zygmunt stracil fuche w polsacie, wiec i do reklam pana z billboarda brac nie beda. niemniej jednak... kiedyś policze jakiego zwrotu uzylem w mojej karierze pismaka najwiecej razy - mysle ze dwa pierwsze miejsca to "niemniej jednak" i "dość mocno". wracajac (niemniej jednak) do tematu, od którego na chwilkę (dość mocno) odpłynąłem, wróciłem do napierdalania opuszkami palców w mojego keyboard'a.

nie wiem czemu spedzilem polowe czasu wklejajac durne fotki w linki pod wyrazy z powyzszego akapitu, ale najwyrazniej taka mialem wewnetrzna potrzebe i teraz czuje sie spelniony. co mnie naklonilo do napisania znowu? moze inaczej, co sprawilo ze nie pisalem od soboty? hmmm nie wiem, to w sumie tylko 3 dni bez wpisu, niby nic, pierdoła taka, ale musze wam powiedziec ze codziennie sie 'zabieralem' do jakiejs notki, codziennie klikalem na 'nowy wpis' i przyslowiowy-chuj z tego wychodzil na swiatlo dzienne, niczym z niedopiętego zamka rozporowego.

'brak weny' to tlumaczenie zarezerwowane dla pisarzy, poetów i grafomańskich kutafońców ktorym sie wydaje ze zaliczają sie do wyzej wymienionych grup. ja zaliczam sie do 'bloggerow hobbystow', pisze to gowno... od razu wyjasniam, slowo 'gowno' w tym, jak i w polowie przypadkow uzycia, nie jest pejoratywne, co wiecej, nie ma fekalnych konotacji. to raczej bezposrednie tlumaczenie amerykanskiego 'shit' ktore jak wiadomo mozna palic (smoke that shit yooooo), mozna sie zachwycac (ey yo, this shit is crackin' nigga) albo mozna umiescic w roli rzeczownika-zamiennika (I luv this shit; pass me that shit; get off my shit; etc) - coś jak swojski czasownik-zamiennik 'rezać' (rezaj to [nomen omen] gówno; rezałem dzisiaj w pracy 12 godzin; wyrezalem na tej domowce 4 szmule).

jeszcze raz: piszę to gówno, bo chce/chcialem sobie udowodnic ze z moją automotywacją nie jest tak fatalnie, że potrafię cos zacząc i poprowadzic, ze umiem sie na czyms skupic i nie pierdolnac tym o glebe ze znudzeniem po 2 dniach uzytkowania. dodatkowym bodzcem byly glosy, mowiace ze 'kurwa owca, ty wez cos napisz, fajnie kleisz te slowka czasem, nawet nienajgorzej to sie przyswaja, ale w wersji mini, bo po dluzszym namysle to juz nudzisz i sie drobne w kieszeni nie zgadzaja'. posluchalem, a ze jestem prozny i lubie komplementy (jak kazdy, jak ktos nie lubi to jest łgarz pierdolony i kropka), toteż pomyslalem 'chlopaku, wielka internetowa keriera przed toba, zaloz bloga, pisz co masz w glowie, zdobadz szacunek tlumow, produkuj nelly furtado, zarabiaj grube banknoty i hulaj do smierci usranej na wlasnej wyspie w raju podatkowym'.
jak pomyslalem tak tez zrobilem, w zalozeniu te wypociny mialy byc dla garstki znajomych i przypadkowych znajomych znajomych (to sa dwa rozne gramatyczne przypadki, jakby co). okazalo sie ze oprocz tych znajomych i znajomych znajomych zagladaja tu czasem rowniez niedokonca znajomi chociaz jednak mimo wszystko. cieszy mnie to niezmiernie, bo jak pisze to nie mysle o tym ze ktos gdzies nie zrozumie jakiegos skrotu myslowego czy tez przy, jakze waznym w moim zyciu, slowie 'kuna' zacznie szukac w 'wielkiej encyklopedii fauny' informacji na temat tego milego zwierzaka. a mimo to raz na jakis czas dowiaduje sie ze nieznajomy ktos mnie czyta, co wiecej anonimy mnie komentują, CO WIECEJ, wdaja sie owe anonimy w dyskusje kinematograficzną z jednym z moich ulubionych ziomów i waznych (potem przejal po nim paleczke Radzi) osob w kreowaniu tego moczymordy jakim sie stalem - a mianowicie Leopoldem ps. Lep... 12 komentarzy dzieciaki... YEA BABY!

wracajac do zgubionego znowu wątku, przez te dwa dni przerwy zorientowalem sie, ze sie uzaleznilem od pisania. ok, moze to za wiele powiedziane, uzaleznilem sie od nowych wpisow, od szukania fajnych filmowych zapowiedzi, od muzycznych wynalazkow, od smiesznych fotek, od wygrzebanych w necie historyjek, zremiksowanych na potrzeby mojego blogasa, od opisywania ostatnich imprez i zapowiadania kolejnych, sprawdzania stat trackera, generowanego ruchu, analizy "keywordów" i tego typu zabaw internetowych. po prostu llllllllubie to (to BARDZO WAZNE podkreslenie literki "L"). moze okreslenie 'spelniam sie' jest zbyt gornolotne, ale kurwa (kolejne popularne slowo) sprawia mi to tak zajebista frajde, ze, cytujac ojca daniela, nie mam pytań :)

... zaplatalem sie teraz... czekaj czekaj... nie wiem w zasadzie na jaki temat wyszla ta notka, myslalem o takim podsumowaniu na setny wpis (to juz niedlugo, niniejszy ma numerek 94), ale najszlo mnie wlasnie dzisiaj, o 23 godzinie tej doby, zeby sie z wami podzielic tymi moimi rozkminkami. stad pewnie na setny post albo wymysle cos specjalnego zupelnie nieoczekiwanego i tak rozpierdalajacego wasze dynie ze nie wiem jak wrocicie do swoich maluśkich swiatow, ALBO zapomne ze to juz setka (tak jak przegapilem 50tke) i nie bedzie NIC specjalnego, tylko zwyczajny, smierdzacy codziennym chujem wpis, z ktorym juz jestescie za pan brat i za pani siostra i z przywyczajenia na ten jubileuszowy zajrzycie :)

p.s. filmowo i muzycznie bedzie w innej notce. obiecuje, bo mi sie nazbieralo i trzeba to gdzies wyrzygac ;)

p.p.s. Kredzino kochany, wszyscy wiedza ze ty sie urodziles w wieku 32 lat w kaszkiecie, niemniej jednak ja cie troszke pamietam z podstawowkowych czasow (wtedy jeszcze nie bylo wynalazkow gimnazjalnych i 70tka to byla 70tka imienia czerwonego marcelego nowotki a nie jakies gim. im. j. brzechwy czy innego bajkopisa). niniejszym kredsonie drogi kochany, zycze ci wygrania w lotto 35milionow kaszkietow, 49milionow puszek farby i 75milionow euro co bys mogl ziomali wszelkiej masci (w tym mam nadzieje ze mnie rowniez :P) zabrac na przedyske na jakiejs twojej nowej wysepce. co ty na to? od ust se wygrana odjalem z okazji tych zyczen. docen to ziomuś! :)

sobota, 26 lipca 2008

jest so bo ta

dzisiaj na krotko jako ze jestem na wakacjach na warszewie, wczoraj przyhulalismy wszyscy zacnie na domowce u Ciasia, ktore to imprezy powoli wchodza na stale do kalendarza hulaki-celebryty. niestety tym razem nie bylo Salsy i panstwa Zielów niemniej jednak ekipa dopisala, panowie z cygarami rozprawiali w bibliotece za jadalnią o biezacych sprawach politycznych, natomiast panie wymienialy spostrzezenia dotyczace ostatnich trendow w sztuce gotowania i wyszywania fikusnych wzorow. rano malarz Kreda przygotowal sniadanie z tostow francuskich (tych tostow NIE UZYWAMY w trakcie uprawiania seksu oralnego, zle skojarzenie, siadaj, 2). nastepnie pojechalismy z Ciastkiem zlozyc zyczenia mojej dzisiejszej solenizantce Grazynie-Matce po czym wrocilismy na Warszewo i melanzujemy do teraz czyli do 21.15 rozmyslajac czy obudzic tego drewanianego pijaka, ktory od 3 nad ranem lezy z morda w kubku i drutem w dupie. TAKA byla zabawa.

jesli ktos jeszcze nie wie co robic wieczorem (jesli czytasz to w niedziele to BARDZO mi przykro, spozniles sie :P) to wpadajcie do city na hulane z pieknym chlopcem tym piekniejszym... a oprocz mnie, beda tam rowniez jacys dje, barmani, szmule, ziomy, żigola i kurwiny - jesli taka zacheta wam nie wystarczy to mozecie kisic dupy przed te fau. be my guests... (ale kurwa lingwistycznego popisa pierdolnąłem co?)

p.s. animononimowych komentatorow prosze o jako takie wskazowki ulatwiajace identyfikacje a tym samym ewentualny zakup drina przy barze tudziez wymierzenie liscia (w zaleznosci od tresci i ladunku emocjonalnego w danym komentarzu zawartego). kapiszi?

p.p.s. wodka z red bullem, whisky z cola, poncz z rumu szampana i szisza, plus lekkie pulsowanie w prawej skroni o godz. 14 dnia nastepnego plus uciechy cielesne = takikurwabólgłowy że jaciekurwaprzepraszamalemijąodetnij. ku przestrodze, don't drink and fuck :)

czwartek, 24 lipca 2008

wall-e-sonda


kupił mnie. mały robocik-kaleczniak potomek johnny'ego 5 mnie kupił. pixar mnie kupił. rozkosznie prosta i wtórna historyjka o samotnosci, tej wymuszonej i tej na własne życzenie mnie kupiła. to naprawdę jedna z najlepszych kreskowek ostatnich lat, a moze i najlepszych w ogole. kiedy wall-e wybiera 'skarby' ze smieci sala reaguje smiechem, kiedy rozjezdza swojego 'zwierzaka' sala wstrzymuje oddech, kiedy patrzy tymi swoimi oczkami na bialy i swiecacy obiekt pozadania sala wzdycha, kiedy... wiecej nie powiem, idzcie do kina sesami i sesami zobaczcie.

wczoraj wpadłem do city, dawno nie bylem w czwartek i mimo ze teoretycznie jestem juz studentem to z tych studentow aktualnych juz niewiele osob kojarze. starosc nie radosc, jeszcze pare lat i bede cowekkendowym bywalcem wspomnienia :)niemniej jednak pare rzeczy zasluzylo na wspomnienie:
-siostra beata z nitką w oku,
- Jimson nawijajacy ze mna o baskecie ku niezadowolaniu jego uroczej kobiety ktora jednak zamiast zlapac go za kolnierz (co samo w sobie latwe nie jest bo Jims ma ze 3 metry wysokosci) dala nam pogadac o basketach zamorsko-męsko-damsko-greckich (o ile dobrze pamietam),
- wyjazd po krede "siedzialem juz w samych bokserkach [i kaszkiecie - przyp. autora] jak zadzwoniles" ktory wlasnie z city był wyszedl, zeby za 20 minut w city pojawic sie znowu za pomocą samochodu marki 'salsa' :)
- last but not least - bardzo mile slowa dwoch moich czytelniczek o ktorych nie wiedzialem ze moimi czytelniczkami są, a ktore niezaleznie od siebie pochwalily moje wypociny i sprawily ze zaklopotalem sie jak szczyl normalnie, bo ja z natury jestem skromny i wstydliwy, tylko sie ozywiam przy otwartej lodowce i zagadkach lasek w bikini z polsatu.

z zupelnie innej beczki - jako ze jestem raczej populistycznie nastawionym autorem i lubie pisac o czyms, o czym wy lubicie czytac (a moze tylko mi sie tak wydaje) postanowilem zapytac was 'co z tym blogiem?'. zapraszam do głosowania, komentowania, odwiedzania oraz pisania limeryków w uzbeckich dialektach.


nie byłbym sobą gdybym nie dopisal filmowego zakonczenia :) bez zbednego pierdolenia. trailer do 3 i mam nadzieje najlepszego podejscia do ekranizacji Punishera (najpierw podaj wiek... i nie kłam, bo jak nie masz 18lat a to obejrzysz a ktos przeczyta blogaska i zobaczy ze ja cie do tego namowilem to pojde siedziec na dlugie lata i nie bede pisal i skad bedziesz wiedzial co sie ciekawego na swiecie dzieje... tak wiec przyznaj sie ladnie ile masz lat i jak wystarczajaco to sobie obejrzyj a jak za malo to spytaj starszego kolege/kolezanke o czym bylo :P)

oraz plakat do nowego filmu roberta rodrigueza z cudowną rose mcgowan w roli glownej.

taaaaaaaaaaaaaak zgadles :D to remake TEGO filmu z TYM arnoldem i TĄ żoną stallone'a (tu pojawia sie strzalka w dół, w kierunku zeskanowanej okladki z norweskiego vhs'a))

wtorek, 22 lipca 2008

filmastycznie

ten pan (na zdjęciu tyłem)

a właściwie to ten pan

wlasnie ustanowil kasowy rekord wszech czasów zarabiając w pierwszy weekend ponad 150 baniek milionow bolarów amerykanskich (czyli rownowartosc 150 milionow baniek marek niemieckich). nasuwa sie zasadnicze pytanie... czy kaczyńscy mają trojaczka? nie czekaj pomylilem okna... nasuwa sie zasadnicze pytanie - na co ludzie poszli do kin? na 7 część filmu o bogatym biznesmenie ktory nocami przebiera sie za wielką latającą mysz i tlucze po ryjach szubrawców? na wypakowany po brzegi efektami specjalnymi 2godzinny filmowy fajerwerk? czy moze rekordowa frekwencja to posmiertna zasluga heatha ledgera, "dzięki" ktorego smierci film dostal tego ostatecznego smaczku (mowi sie o murowanym kandydacie do posmiertnego oskara, a jako ze przemysl filmowy i fani na calym swiecie kochaja takie historie, wszystko wskazuje na to, ze heath'owi taka statuetke na marmurze postawią)? mimo ze jestem pewien ze film sam w sobie jest genialny (co zreszta w oczekiwaniu wiele razy na lamach tego bloga pisalem) to wiem ze gdyby nie afera ledgera bilans otwarcia nie bylby taki imponujacy. smierc sie sprzedaje. dramaty sie sprzedaja. cierpienia sie sprzedaja. czy to dzieci w darfurze, czy zalamana britney spears, czy pacyfikacje w tybecie, czy zaćpana amy winehouse, czy piwnica fritzla, czy wyglad joli rutowicz - chcesz zarobic gruby hajs? sprzedawaj takie tematy - ludzie beda to wciagac jak whitney houston koks i blagac o jeszcze. czemu? bo patrza na dramaty slawnych ludzi, tych pieknych i bogatych ktorzy maja wszystko i mowia "ja pierdole, to jednak u nas nie jest tak zle. pawelek zalozy spodnie z ktorych wyrosl lukaszek, kurczaka kupie taniej w lidlu, a kazik jakos tak slabiej mi dokłada jak zaczelam gotowac z kostek knorra. a tej ameryce narkotyki, samobójstwa, wojny w afryce, komuchy w chinach, sodoma i gomora w hollywoodzie i ten jacyków na dokładke broń-mnie-panie-boże". dlatego wciaz na rynku jest party życie gwiazd i blaski i cienie, a dawno juz upadly magic basketball czy plastik. muzyka i sport? tak, ale tylko jako dodatki do skandali i plotek.
wiem ze spłycam, batman obronilby sie sam nawet jesli heath wciaz by zyl, mozliwe ze pobilby rekord tak czy inaczej (w koncu zrzucil z pierwszego miejsca spidermana 3), nie sposob sie jednak pozbyc wrazenia ze ta tragedia ma w sukcesie filmu niemaly udzial. mam tylko nadzieje ze to nie bedzie obowiazujacy pryzmat, przez ktory kazdy krytyk bedzie ten film ocenial = w koncu to wciaz TYLKO showbiznes. wiec 'why so serious?'

na koniec plakat zapowiadajacy nowy serial tworcow 'american beauty' i swietnego 'six feet under'. opis z zakazanejplanety:
"To dość kozacka, choć i typowa dla HBO opowieść o Stanach Zjednoczonych, w których wampiryzm staje się legalny, a same wampiry wychodzą wreszcie z ukrycia.(...) a z tego co podejrzałem, zapowiada się świetny serial - mocny, przesiąknięty erotyzmem i amerykańskim południem." HBO ma talent do wyszukiwania dobrych pomyslow serialowych i wcielania ich w zycie (Rzym, Seks w wielkim miescie, Six feet under, Rodzina Soprano, Spawn [anim.], Anioły w ameryce czy Opowiesci z krypty). to tez moze sie udac. moze... musi. :)

piątek, 18 lipca 2008

snilo misie

stary co mi się ostatnio śniło... zeby nie zapomniec, siedzialem w pracy, robiłem tłumaczenie dla jakiś mormonów i jak sie okazalo ze fajnie przetlumaczylem tekst, to dostalem od nich oferte pracy, za 5000 na reke. pomyslalem '5 tysiakow piechota nie chodzi' wiec zgodzilem sie czym predzej. warunkiem bylo uczestnictwo w rozmowie kwalifikacyjnej. jak to w snach bywa, znalazlem sie na niej w mgnieniu kuny. jednak pomyli sie ten ktory mysli ze usadzono mnie za biurkiem i kazano odpowiadac na motywacyjno zyciorysowe pytania :) otoz postawiono mnie na skraju zjezdzalni takiej aquaparkowej i zepchnieto w dol.chwile tak zjezdzalem glowa w dol, po czym okazalo sie ze (zupelnie sensownie) ze, aby dostac mormonski etat musze przejsc przez szereg prob nasladujac znanych i lubianych superbohaterow. najpierw wiec wspinalem sie po scianie za spidermanem, potem latalem na czarnej lotni za batmanem, potem nie pamietam bo to sen w koncu kurwa, nie przewine i zrobie ripleja, niemniej jednak ostatnia scena to bylo bieganie po kanalach z gnatem w reku w towarzystwie hellboy'a. ostatnia bo przeskakujac nad wodą uslyszalem pi... pi... pipi.... pipi... PIPI.... PIPI... PIPIPIPIPIPIPI!!!!!!!!!!!!!! moja nokia postanowila wyciagnac mnie z tej krainy superludzi i mormonskich zatrudnień za 5000. jaki z tego moral? ze shisha + south park wieczorem rowna sie pojebanstwo w dyni w nocy, oraz ze budzik chuj. nie no koniec z pierdolami, przejdzmy do powaznych spraw takich jak np:

cykl 'jak oni sie zmieniaja' (chociaz nie bylo poprzedniego odcinka i nie wiem czy na nastepny sie zanosi) i moj przeziom Foka a.k.a. Foczaskórka. tak mnie dzisiaj naszlo sentymentalnie, mam nadzieje ze spece od ochrony wizerunku firmy red bull m nie nie scigna. dla tych ktorzy znaja i kochaja - trasformacje (gdzieniegdzie występuję ja):
fabio

kostucha

foka - final cut

fotki moze nie oddaja do konca metamorfoz jakie foczinio przechodzil, ale patrzac na zdjecie w srodku nie sposob nie powiedziec ' misiek, nigdy wiecej, bebzony rządzą, nos swojego z dumą jako i ja swojego noszę'

jako ze w tym odcinku pokazalismy czlowieka sinusoidę, w następnym czeka nas odwrotnosc - czyli? cosinusoida, brawo żanetko, 4, siadaj. a kto to bedzie? - oczywiscie ze tak - ojciec hofander (a jednak sie zanioslo na kolejna odslone :)

w prawie kazdym wpisie znajduja sie fragmenty filmowo-muzyczne, tak i w tym nadszedl czas zeby sie takowe pojawily. najpierw film. a własciwie tradycyjnie juz zapowiedz. i tradycyjnie juz ekranizacja komiksu... co jest w niej absolutnie nietradycyjnego to fakt, ze na ekran kinowy zostal przeniesiony jedyny w historii komiks ktory otrzymal nagrode Hugo oraz jedyny komiks ujety na liscie 100 najlepszych angielskojezycznych powiesci magazynu TIME (od 1923 do 2005 roku). rezyseria zajal sie zack snyder (majacy na koncie takiego kota jak '300') a ponizszy trailer WBIJA w fotel.
muzyka przypomina troche niektore kawalki ze jednego z moich ulubionych soundtrackow swiata czyli OST do filmu 'Spawn', a na zakazanejplanecie mozna zobaczyc zestaw scen z doklejonymi kadrami z komiksu, czyli zastosowane juz w 'sin city' i '300' zabiegi WYKURWIAJACE filmy w kosmos gdyz bo poniewaz nie od dzisiaj wiadomo ze autorzy komiksow maja wieksza wyobraznie od coponiektorych rezyserow, wiec lepiej sie trzymac ich wizji niz wymyslac cos samemu - koronny (KORONNY mowie, bardziej niz Masa i hetman Żółkiewski razem wzięci) przykład to zjebany w kazdym calu Daredevil.

ufff unioslem sie i bylbym zapomnial o drugim zwiastunie opowiesci o jezusie z kosmosu i smoku wawelskim w krainie wikingow
outlander, trailer 2:

fajnie to wyglada, typowy nieciasiowy fantastyczny horror. ale ja lubie. :)

a muzycznie dzisiaj (dzieki uprzejmosci niejakiego Kovala) secik ktorego autorem jest Nookie wraz z bandą znajomkow wystepujacy razem pod nazwa Urban Deep, jedna z gwiazd BoogieBrain Festival. szczegolnie polecam fanom soulfulistycznego housiora ale metalom, grandżom, pankom i hiphopom poelcam też :)
Link TUTAJ
zeby nie bylo niedomowien, Nookie na festiwalu pokaze sie od swojej drumandbassowej strony. co nie zmienia faktu ze set jest zacny i dobrze sie przy nim pracuje, odpoczywa czy uprawia.

ogródek.

czwartek, 17 lipca 2008

brat jarek i sieciowe wynalazki

miało nie byc o polityce, ale jako że dzien rozpoczynam od zerkniecia co na żydomasońskiej witrynie sie dzieje, nie moge nie skomentowac newsa ktory dzisiaj poprawil mi dzisiaj z rana humor i pozytywnie nastroił na caaaaaly dzien. otoz niejaki jaroslaw, prezes prezydenta zakomunikowal ustami swego gosia iz czlonkowie jego partii nie beda brac udzial w hucpie wymierzonej przeciwko jedynym prawym i sprawiedliwym swiata, ktorej znaczącym uczestnikiem jest rodzenstwo TVN/TVN24. swoimi ustami dodal ze PO zmierza do ograniczenia demokracji, 'wyniszczenia narodu' (cokolwiek mialoby to znaczyc, mam wrazenie ze sciana wschodnia zrozumie bez problemu i wyjasni) oraz pewnie wprowadzenia dynastii donaldynów (to juz sam sobie dopowiedzialem idąc tropem tych jakze logicznych wywodów). generalnie z zasady mam w dupie kolejne rewelacyjne wypowiedzi pierwszego kawalera IV rp, podobnie traktuje to co wylazi z ust jego szwajcarskich gwardzistow, jednak tą (tę?) deklaracje przyjalem bardzo emocjonalnie. wiem ze jestem pewnie zbytnim optymistą ale to moze oznaczac (przynajmniej czasowy) odpoczynek od wszelkiej masci brudzinskich, kurskich, gosiewskich, cymanskich, nellychrokitów i innych wynalazkow. jako ze nie ogladam ani tvp info, ani wiadomosci ani panoramy, mam uzasadniona nadzieje ze 'zakaz stacjowy' wydany przez brata jaroslawa bedzie obowiazywal jak najdluzej. niech sie kisi w 'trwam' i tam ku uciesze zgromadzonego oszołomstwa przedstawia swoje analizy, prognozy i przestrogi. w imieniu swoim mowie panu, panie jarku - w dupie pana mam i to czym pan sie ze mna za pomoca mediow szatanskow-masonsko-zydowskich nie bedzie juz dzielił. dziekuję.

na odprężenie po wiadomosci dnia, przedstawiam wam znaleziony dzisiaj w sieci teaser nowego terminatora.
arnold nie zrobił "aj bi bak" jest natomiast christian bale, ktory wyrasta na prawdziwego reanimatora zdechlych sag s-f. po wybudzeniu batmana ze stanu smierci klinicznej, christian zabral sie za resuscytacje krązeniowo-oddechową na umierającym ciele elektroniczkego mordulca. musze przyznac, terminator 3 i kroniki sary connor to jednak nie takie dno jak batman forever i robin, niemniej jednak kinówka z arnoldem mnie baaaardzo rozczarowala (poza jednym ewidentnym plusem) a serial majacy podtrzymac zainteresowanie tematem tez nie zrobil furory na miare kultowego terminatora 2 (ale nawiasem mowiac, co zrobilo?). stad pewnie decyzja o stuningowaniu wizerunku terminatora przez dodanie porcji christiana bale'a w sosie wlasnym. wypali? musi, bo wtedy bale bedzie MUSIAL zagrac clarka kenta, matta murdocka, i wszystkich x-menów. najlepiej pod batutą nolana.

+ muzycznie dzisiaj cos specjalnego na sloneczne wakacje (ktorych niestety ostatnimi czasy w 'zach-pom' ze swieca szukac. polecam wam album firmowany przez Joey'a Negro i Sunburst Band, a na nim 17 absolutnych parkietowych hitów. calosc utrzymana w klimacie oldschoolowego disco, cieple, bezpretensjonalne wokale, calosc troche przypominajaca 'night at the playboy mansion' co jest chyba jedna z lepszych rekomendacji jakie moglbym temu albumowi wystawic.

jesli ktos nie wie kim joey negro (a w zasadzie dave lee... nie, nie TEN dave lee) jest to zapraszam do przesluchania chociazby takiego parkietowego bangera jego autorstwa jak 'make a move on me', czy wrzucanego przeze mnie milion postów temu remixu 'let me know' roisin murphy jak rowniez calej reszty jego muzycznych dokonan umieszczonych na zacnym serwisie youtubekropkacom.
p.s. jesli joey przypadl wam do gustu, sprawdzcie rowniez nagrania Jakatty (np TO)... czemu? bo Jakatta = Joey Negro, a Joey Negro...? zgadliscie = Jakatta. takie alter ego jak bruce wayne i batman czy jaroslaw kaczynski i lech.
p.p.s. jakby tego bylo malo, projekt Raven Maize, odpowiedzialny za numer 'Fascinated', jeden z moich ulubionych klubowych przehitów świata to rowniez dzielo pana Negro. płodny skurwiel niczym poseł Cymański jest, na cale szczescie kreatywniejszy w swej plodnosci po stokroć bardziej.

wtorek, 15 lipca 2008

jade jade

a popisze se. tak bez ładu i składu (dlatego ktoras z poprzednich notek miala tytul bezład.. bo bez ładu a nie bezwład z literówką, rozumisz?). od 2 a w zasadzie 3 dni smigam furakiem Salsy ktorego mi ten Salsa rzeczony zostawil pod opieką (ironia) na okres wakacji (losu) gdyz bo poniewaz wyjechal byl on do rzymu tego we włochach kolo ratzingera na 2,5 miesiaca albo nawet dluzej zeby oprowadzac cycate szmulinki z zagramanicy po zabytkach wiecznego miasta a moze i nawet na kawe z nimi pojsc (bez niecnych zamiarow of kors).

no wiec zostawil mi tego renaulta 19 chamade (tak wlasnie drogi PIOTRZE sie twoj samochod nazywa, mimo ze napisu 'chamade' na zadnej listewce nie uswiadczysz) i smigam nim sobie po szczecinskich skrzyzowaniach i rondzinach. wspomne tylko ze od mojej ostatniej przygody z automobilem minely jakies 3 lata (wtedy wysiadlem z fiata pandy i uslyszalem od przemilej pani 'no zdal pan ale za te friki na tylnym siedzeniu powinnam pana usadzic na kolejne 10 egzaminow...' nie no zartuje, za friki usadzila mnie na 5 dodatkowych godzin pod namiotem na mazurach ale to inna historia :D wracajac do tematu, po zakonczonym sukcesem 4 z rzedu egazminie na prawko schowalem plastikowa karteczke do portfela i zapomnialem na smierc o wyuczonych umiejetnosciach. Nagle (tudziez 'Wtem') salsa zaproponowal mi opiekowanie sie jego czterokolowcem na czas wakacji. co mialem powiedziec? zgadliscie, powiedzialem 'nie ma sprawy zioooooooooom' i tym sposobem od paru dni niancze sobie benzynożernego francuza. nie zebym narzekal, ale pierwsze dni/razy byly troche hardkorowe. mimo ze dzieki konczacym sie terminom dowodu rejestracyjnego moglem sie znowu spotkac z Pania Renata (co za zbieg, w koncu na Renault sie mowi Renia :D) Wilento czyli mama salsy a moja nauczycielka muzyki i sprawczynia najwiekszej zmiany muzyczno-srodowiskowej w moim zyciu (o czym wam opowiem przy okazji) to jednak bariery psychologiczne na linii Owca-Kierownica musialem pokonac sam. oczywiscie staram sie omijac najgorsze skrzyzowania swiata (rodla, kosciuszki, brama) ronda ogarniam ku wkurwieniu reszty uczestnikow ruchu drogowego po zewnetrznej, tylko dwa razy zdarzylo mi sie zapomniec o recznym i bluzgac na 'jebana fure o co jej chodzi czemu nie rusza'. a poza tym smigam hulaszczo miedzy chujowo zaparkowanymi furami, zmieniam dziarsko pasy, daje po kierunkach, staje na czerwieni, wymuszam... yyy inaczej - trzymam dynamike jazdy na pomaranczowym, wyczajam miejskie skróty... i tylko tą rejestracje przytarlem bo chuj pod domem zaparkowal krzywo i musialem sie pod drzewo wpychac... wiesz co, juz ją dokrecam :D zadnego mandatu nie mam, przysiegam :* niemniej jednak rezam na kiermańce, ogarniam stare nawyki, woże dupe po miescie, slucham dobrej furakowej muzy (a TY nie krytykuj, Tobie sie podoba nowa madonna z pharellem okeeeeeeeeeeeej? :*) i mysle sobie jak zaanektowac tego furaka bez wiedzy wlasciciela :D dobra nie nudze juz, jakby ktos chcial przejazdzke po miescie w towarzystwie to dzwoncie 0800-OWCA-RENOLT. jestem, odbieram, czytam, odpowiadam :D

na koniec dodatkowo macie ode mnie pare numerow ktore wam sie na pewno spodobaja albo na pewno chuj na nie wylozycie :) ja ich slucham w renolcie i wy ich posluchajcie rowniez. albo nie sluchajcie, tylko nie robcie wielkich oczu jak te gowna beda hulac na kazdym glosniku w miescie. ok?

Dre (nie dr, tylko polowa duetu mack & dre) - chevy ridin' (remix ft. pusha t, the game, fat joe, rick ross, dirtbag)
i z drugiego wybrzeza atlantyku:
sway - up your speed (remix ft. bruza, skinnyman, pyrelli, bigz & triple threat)
do tego:
na swiatla - dj felli fel f. kanye west, jd, fabolous & ne-yo - finer thing
na oczekiwanie zerwania laczków - m.i.a. - bucky done gun (davinche remix)
i na samo zrywanie i spierdalanie przed konkurencja - funkerman - speed up
a na rozpierdółkę po zaparkowaniu - Birdman & Lil' Wayne - Know What I'm Doin' (feat. Rick Ross & T-Pain)

"bez tematu"

po pierwsze primo ogłoszenie parafialne:

"19 lipca w sobotę na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie o godz. 22 odbędzie się premiera spektaklu hip - hopowego "LOS III". Wstęp na spektakl jest wolny, mało tego, publiczność pod koniec przedstawienia otrzyma darmowy posiłek.

Przedstawienie to jest efektem międzynarodowych warsztatów artystycznych przeprowadzanych przez Ośrodek Monar w Babigoszczy. Podobnie jak poprzedni "L.O.S. I" zaprezentowany w MDK Goleniów w lutym 2007 oraz "LOS II" zagrany na dziedzińcu Zamku w Szczecinie w sierpniu 2007.

Nasze doświadczenia w ramach spektakli z elementami hip - hopu wspomagane są przez raperów "Łonę", "Tetrisa" i Jesza", B - boyów z "Ass Kichers Crew" i WHSB, grafficiarzy "Kredę" i "Rybę", DJ Twistera i zespół jazzowy "Korporacja" z Maciejem Cybulskim i Markiem Kazaną na czele, reżyserów, inscenizatorów i scenarzystów: Krzysztofa "Keezoo" Kiziewicza i Dobiesława "Dobka" Nowickiego, scenografię Waldka Nicka z "Teatru Kana" wizualizacjami i grafiką komputerową zrealizowanymi przez "AlcoDudes".

Tym razem zagramy z młodzieżą z Węgier a całość finansowana jest ze środków Unijnych za pośrednictwem "Fundacji Młodzież". Serdecznie zapraszamy "

źródło: www.babigoszczmonar.org

teraz na smiesznie :) dzisiaj na portalu gazeta.pl natrafilem na artykul o studio filmowym The Asylum. coz w nim takiego specjalnego ze postanowilem sie nim zajac? otoz wyzej wymienione studio zajmuje sie tworzeniem podrobek znanych i lubianych filmow. wytwornia istnieje od 1997 roku, lesz 'slawe' przyniosl jej klon 'wojny swiatow' ktory wyszedl na dvd i sprzedal sie (omylkowo, jako 'spielbergowski') na tyle dobrze, ze decydenci az The Asylum postanowili oprzec swoja strategie marketingową o szlak przetarty do tej pory jedynie przez sprytnych azjatów majacych na koncie takie marki jak Adidos, Rebook, Pumo, Niki, e'Lvis czy Calvin Clon. tak powstala cala gama "pieknych filmów" których subiektywne (aczkolwiek nie moje, ja dopiero przygode z tym Labelem zaczynam) TOP10 przedstawiam ponizej. tytulow oryginalow nie podaje, bo chyba kazdy bedzie potrafil po kilku sekundach wymienic je bezblednie :)

10. Allan Quatermain and the Temple of Skulls
9. Snakes on a Train
8. King of the Lost World
7. Dragon
6. The Da Vinci Treasure
5. War of the Worlds
4. Monster
3. I Am Omega
2. Transmorphers
1. AVH: Alien vs Hunter

wiecej perelek na STRONIE wytworni. polecam.

zeby pozostac w klimacie filmowym... o jajebie jak ja czekam na ten film, frank miller, eva mendes, scarlett johansson i samuel l. jackson jako nazi-fasci-mudzina, psy, cho, de, la.


rapem zaczelismy i rapem skonczymy:
to oczywiscie nowy album Nasa pod niezatytułowanym tytułem 'Untitled' chociaz i tak wszyscy wiedza ze album nazywa sie NIGGER, co widac juz po mocnej okladce. w srodku jest jeszcze lepiej, zaręczam.

poniedziałek, 14 lipca 2008

bezład

no czesc... nie mam dzisiaj specjalnie jakiegos zacięcia pisarskiego, ale pomyslalem ze skrobne conieco, w koncu nawet jesli dla 3 osob dzien przed kompem idzie w systemie 'poczta-gadu-onet-pudelek-korwy' to warto tu zostawic pare pikseli od siebie.

chcialem cos naskrobac o geremku ale raz, nienajlepiej wychodza mi patetyczne teksty, dwa - pewnie poplynalbym w polityczne tematy, a obiecalem sobie ze o polityce bedzie tylko w nastroju przesmiewczym i tylko jesli w danym wydarzeniu bedzie bral udzial gosiewski.

bedzie za to wzmianka o mnie. ok, o 'mnie'. o co chodzi? o 130kilową (no ok, o prawie-mnie :) owcę imieniem nick boing, która mieszka niczym pies czy kot (w kurwe wielki kot) ze swoimi wlascicielami w domku w wielkiej brytanii. David Palmer i Caroline Clements oraz ich corka ktorej imienia nie znam, znalezli kiedys samotnego nicka na drodze swej wycieczki i zabrali do domu. tam na mleku i herbatnikach oraz kanapie przed telewizorem wyhodowal sie istny owczy skurwiel, 130kg wełnianego potwora, ktory czas spedzac lubi przed telewizorem oraz na wypoczynku gdyz owcze zycie ciezkim jest. oczywiscie zawsze znajdzie czas na przejazdzke furą do pobliskiego pubiku na jednego glebszego ze swoim przybranym brzydkim jak listopadowa noc albo jola rutowicz ojcem. nie no ok, motyw z pubem to moj wlasny wymysl, niemniej jednak owca nick to prawdziwe zwierze i historia z palca tudziez zadnego innego organu wyssana nie jest. nick trafia do naszej galerii zwierzat pozytywnie pojebanych. zasiadzie w lozy grubasów wełniaków zaraz obok mnie.

do tego wrzucam pare zdjec z syfiejącego Neapolu (na pocieszenie balaganiarzom pokojowym - moze byc gorzej). podobno miasto cuchnie jak snacki serowe z 1992roku zamoczone w wodzie z akwarium Kisia. nie polecam.
FOTO 1
FOTO 2
FOTO 3
FOTO 4
FOTO 5

polecam za to album, ktory w przeciwienstwie do poprzedniego wrzuconego powinien przypasc do gustu kazdemu. bo jak moze sie nie spodobac plytka o ktorej piszą że "is brimming with future soul and broken beat flavors, forward-thinking production and intuitive jazz sensibility". Lanu, bo o nim mowa, jest uznawany za nastepce Marka de Clive-Lowe (ktorego bedziemy mieli okazje goscic na BoogieBrain). Co tu duzo mowic, kolejny po fostersie, pascie kiwi i xeroksie eksport z antypodów z ktorym warto sie zapoznac (z majtkami speedo nie warto chyba ze dostajesz za wyglupianie sie w splikach grube miliony, wtedy jak najbardziej)
link oczywiscie pod okladka
co jeszcze polecam? klip z dedykacja dla naszych polityków zastanawiajacych sie nad wprowadzeniem edukacji seksualnej do szkol. nie trzeba. dzieciaki juz wszystko wiedza :)
Kraak & Smaak - Money in the Bag


a na koniec trailer filmu Outlander gdzie kosmiczny rozbitek (w tej roli... jak on sie zwie... caravaiaaviell? hesus z 'Pasji' mela gibonsa) wespol zespol z wikingami ('thorgal' myslisz? bynajmniej) zasadza sie na smoka / obcego / predatora / potwora czy inne tałatajstwo straszne mordercze ziejace czyms niezidentyfikowanym w kierunku dobrych ludzi. nie wiem co z tego wyjdzie, efekty wygladaja zgrabnie, fabula... wolalbym chyba czteroglowe pająki atakujące wesele w kanie galilejskiej, ale jak sie nie ma co sie lubi to sie nie narzeka.

tylko czemu kosmita i wikingowie napierdalaja nienaganna angielszczyzna.... nie wiem :)

czwartek, 10 lipca 2008

rapy, papierosy i rapy

dzisiaj przede wszystkim klip do nowego numeru NAS'a skierowanego głównie przeciw amerykanskiej stacji FOX News. powód? pierwsze pare sekund klipu powinno wyjasnic sprawe. obrywa sie rowniez serwisowi Myspace oraz republikanskim politykom i ich przydupiaskim dziennikarzom z tej bardzo pro-bushowskiej telewizji. pod klipem wrzucam fajnie zrobione okienko z przewijajacym sie tekstem, mozna zatrzymac, cofnac czy przyspieszyc. enjoy:



zaczelo sie niemilo (dla foxa) bedzie jeszcze bardziej niemilo (dla palaczy). oto zdjęcie autorstwa niejakiego Ogroda znanego także jako Ogrodnik z racji nazwiska które brzmi Ogrodnik a imie jego Paweł. Otóż ów Paweł jest autorem zdjęcia o którym była mowa w poprzednim zdaniu, ze jest ono autorstwa Ogroda/Ogrodnika, którym wyżej wymieniony Paweł jest jednocześnie. Azaliż zaliwżdy sam se zaliż, zdjęcie to przedstawia wybrane ostrzeżenia z wybranych pudełek wybranych papierosów dotyczące szkodliwości palenia papierosów, dymania fajek, ćmienia szlugersów, hulania na gwizdku, ściągania pojary i tego typu aktywnosci inhalacyjnych. Panom w szczególności polecam fragment o uszkodzeniach nasienia, a paniom, które jak wiadomo są inteligentniejsze i bardziej blyskotliwe od mezczyzn (za to my nie mamy okresu) fragment z trudnymi wyrazami typu "nitrozaminy" i "formaldehyd" oraz ostrzeżenie o chorobach płuc, które jak wiadomo znajduja sie w klatce piersiowej a piersi czy jak kto woli cycuszki, bubisie, bufory, bimbałki, donice, rodzynki, jabłuszka w sensie biusty róznych kształtów i wielkosci ważnym elementem wystroju kazdej pani są.
na zakonczenie płciom wszystkim polecam przepisanie numeru pomocowego z paczki nr 1 w lewym górnym rogu oraz przypominam o powolnej bolesnej śmierci :) przepraszam, mialo byc :(

+ muzycznie - dzisiaj opcja tylko dla wybranych sluchaczy, bo nie kazdy lubi, co wiecej wielu zamiast byc obojetnymi zwyczajnie nie lubi, wiec jesli jestes w grupie nr 2 to nie marudz tylko omiń łukiem szerokim. co to będzie? weezy baaaaabyyyyy, czyli najnowsza odsłona tego nieco mniej znanego Pana Cartera, a mianowicie Lil' Wayne'a. jako ze premiera albumu "Carter III" byla przekladana tysiac razy, a mialem juz wczesniej wersje 'advance' to niestety nie moge powiedziec kiedy album wyszedl - jedno jest pewne, ta wersja to juz tzw/ retail, nie mylic z retard. Wayne mowi o sobie ze jest najlepszym raperem na swiecie a do tego ze jest Marsjaninem (to taka przenosnia taka z jednego numeru, on jest z Luizjany jakby co :). zaczynal kariere kiedy szedlem do liceum i zaczynalem sluchac rapu, jest prawie moim rownolatkiem (5 dni roznicy) wiec poniekad muzycznie rozwijal sie razem ze mna ('górnolotne' - tak sie okresla podobne stwierdzenia). zaczynal oczywiscie od typowego poludniowego bling bling razem ze zlotoustymi/platynozębymi chlopakami z cash money records ale chyba jako jedyny (oprocz chwilowej popularnosci Juvenile'a i jako takiej Bridmana) osiagnal sukces i zaczal wychodzic poza typowe poludniowe klimaty. nie ukrywam ze wciaz wyglad jak i tematyka sytuuja go na polce ktora fani commona czy mos defa omijaja ze splunieciem, ale lista jego kolaboracji jest naprawde imponujaca i mysle to ze to pozycja (mimo ze w miare 'lajtowa') warta przesluchania chociazby po to zeby sprawdzic kto trzyma w garsci mlody amerykanski hip hop.
haslo: rapidripz.blogspot.com

p.s. z cyklu 'czego to ludzie do gugla nie wpiszą' - keywordy ktore korwy lubia:

ruchane gwiazdy
spierdalajcie przed wku
jak oni ruchaja
szmule
wku badania psychofizyczne
massive attack edyta herbus
ruchajace gwiazdy
jak napisac podanie o przywrócenie na studia [leze i kwicze :D]

wrzuty

wczoraj sie popisałem, dzisiaj wam nawrzucam (ale zajebiste gry słowne co? mega co? jaracie sie co?)

na poczatek 2 trailery:

1. Max Payne. Nie, nie gra. Max Payne w kinie. w roli tytulowej Marky Mark Wahlberg, ponadto Ludacris jako deputy chief Jim Bravura (?), Chris O'Donell i reszta anonimowych ludzi, bo przeciez nie o nazwiska tu chodzi. pierwsza czesc Maxa meczylem jeszcze pare lat temu, to byla ostatnia gra ktora mogl uciagnac graficznie moj owczesny komputer, pamietam nocne sesje w sluchawkach, gdzie autentycznie przesuwalem glowe za monitor myslac ze w ten sposob 'wróg' mnie nie zauwazy.

w owym czasie byla to najbardziej klimatyczna gra na swiecie, swietna grafika, bullet-mode, wciagajacy scenariusz, dzieki ktoremu mialo sie wrazenie wystepowania w filmie sensacyjnym i kurewsko dlugie czasy wgrywania kolejnych epizodow - wszystko to sprawialo ze przed kompem mozna bylo spedzac po pare godzin majac przy tym niezly ubaw. teraz czekam na podobny w sali kinowej:


2. Quentin Tarantino. Michael Madsen. David Carradine. Vinnie Jones. Dennis Hopper. Harleye. Piwo. Szmule. Gnaty.


a teraz muzycznie.

1. najpierw plakat.

primo - jebać shaggy'ego :D talib kweli, looptroop, arrested development i WU. może całe, moze nie, moze tylko w polowie ALE jednak WU jako zespol przyjezdzaja do wrocka. mimo ze od wu-tang forever nie nagrali kolektywnie zadnej dobrej plyty, mimo ze rozmienili sie na drobne, ze method man bardziej kojarzy sie z redmanem a dzisiejsi 'fani' rapu na dzwiek ksywki inspectah deck pewnie spytaja na ktorym posterunku pracuje i hawudepe, to jednak wciaz banda czarnuchow ktora swego czasu zmienila hip hop tytłając go niemilosiernie w syfiastych nowojorskich zaułkach.

to na 'enter the wu' skonczyly sie oldskulowe podrygi, a zaczal brudny nowojorski rap na surowych bitach, skrzeczacych, czasem kakofonicznie polaczonych samplach. wiem ze jakis czas temu pisalem podobna notke o the prodigy, w zasadzie sytuacja jest identyczna, niegdysiejsi prekursorzy i rewolucjonisci przyjezdzaja do polski w momencie kiedy od paru dobrych lat nie nagrali nic godnego uwagi. moze bedzie to sprzeczne z moja logika z tamtego posta, ale mam jakies przeczucie ze wspolne odgrzewanie starych kotletow przez czarnuchow ze staten moze wyjsc lepiej niz ta sama gastronomiczna operacja wykonana przez chlopakow z anglii. argumenty? żartujesz? tak mysle i juz :)

2. reklamy nowego singla Nas'a z goscinnym wystepem Keri 'śpiewam u Timbalanda wszystko co mi zagra' Hilson. obie trafione w dziesiątke bo nagrane na bazie trailerów do dwóch nadchodzących blockbusterowych murowanych hitów czyli hero-filmów 'batman - the dark knight' i 'hancock' czyli filmów o bohaterach dla nieanglojezycznej publicznosci czytajacej powyzsze zdanie bez znakow interpunkcyjnych za to z mnostwem niepotrzebnych przymiotnikow. po reklamach singiel i teledysk itself.







2. grubas dał głos :) TEN pan, który kiedys wygladal TAK i moczył swoim głosem bielizne kobiet od wzgórz hollywood aż po wzgórze hetmańskie udzielil sie wokalnie na nowym numerze mickey factz'a.
mickey factz feat. d'angelo - africa
dobrze go w koncu uslyszec, mam nadzieje ze to poczatek fajnego comebacku. niekoniecznie do poprzedniego wygladu, bo poniekad go rozumiem :) w koncu tez kiedys bylem piekny mlody i szczuply :)

środa, 9 lipca 2008

opener - recap

- owca kurwa co tak dlugo? gdzie ty sie podziewales? w czwartek pierdolnales fotke laptopa, wyjechales i cie nie ma, ani widu ani slychu...
- wybacz ziooooooooooooooooom, bylem w trojmiescie na weekend.
- tak? a na kiego grzyba?
- pojechalem na top trendy, chcialem autograf feela, zdjecie z marylą, bok zerwac na kabaretonie, wieszco, w koncu nielicha hulana sie zapowiadala. najwazniejsza.
- no taaaaak, tez chcialem jechac, ale pener nie dal mi urlopu :/ no ale jak bylo opowiadaj.
- wiesz co, wkurwilem sie strasznie, bo, wyobraz sobie, podchodze do tej bialej kasy, daje kartonik, wsadzam reke w dziure i co? i mnie zaopaskowali nie na ten festiwal... ROZUMIESZ TO? zamiast na trendy musialem jechac na jakies zapyziale babiedołowe lotnisko w Kosakowie sto kilometrow od cywilizacji.
- o jaaa, wspolczuje, a kto tam WOGLE grał?
- był ten murzyn co rapuje w umbrelli, jakies grandże na gitarach, chore szmule, inne chore szmule, troche techna i piwo.
- to sie kurwa wynudziles...
- no bez kitu, narpiew wogle przyjechalismy do sopotu, jeden plus ze 150m od monciaka mielismy chawirke, dwa pokoje, dwie antresolki, cztery lozka, dwa telewizory, milion obrazkow papieza, dwa miliony obrazkow pana jezusa, trzy miliony porozklejanych czestotliwosci radia maryja, cztery miliony ksiazek w klimatach około-jerzo-robertow-nowakowych oraz korytarz lazienka kuchnia lodowka balkon i 3 zegarki elektroniczne marki niewiadomojakiej przybite do drewnianych schodkow kazdy z inną, nieaktualną godziną... ANYWAY, pierwszego dnia wieczora szandra i łolerymen zabrali nas do przedziwnego miejsca o nazwie sfinks (a po drodze słynny raper Zielu, ten z Paktofoniki ktory sie zabil, rozdzielal walczacych na smierc i zycie wczasowiczow - taka dygresja). w sfinksie wypilismy drinki burn/wódka za 15zyli z przezroczystych kubeczkow plastikowych 0,25, po czym udalismy sie w strone wyjscia zostawiajac łolera i karła gdzies w srodku bo nie moglismy ich znalezc a chcielismy isc a szandra i tak z napolicami miala napieńku wiec zrobilismy ewakuacje. trafilismy do soho (nie tego przy turzynie, ani w londynie :P) gdzie na sofie pewna para rozpoczynala to co potem pewnie skonczyla w toalecie a barman polewal drinki-szoty wisniowka pol na pol z sokiem bananowym (ale polewal na barze nie w kiblu). takie polaczenia wzbudzily nasz entuzjazm i napelnily kiermane rzeczonego barmana tipami ktore chojnie żesmy mu sypali. pare drinkow pozniej poszlismy do domu, jedni do gawry na dole inni na antresole wyzej co by oddac sie w objecia morfeusza albo innego bohatera matrixa.
- ty no dobra, ale to bylo w czwartek tak? a co z tym penerskim openerskim festiwalem?
- czeeeekaj juz dochodze (ktos z panstwa doszedl? tak panie konduktorze, ja dwa razy w toalecie, ale nie na postoju...). nastepnego dnia przyswiecilo sloneczko wiec poszlismy cos wszamać, zrobic ze dwa ujecia mord na molo i na 19 wyruszylismy do gdyni, z ktorej to gdyni i tak jeszcze autobusem, wielbladem a potem na mulach musielismy 3 dni przez pustynie jechac zeby do tego kosakowa dotrzec. po dotarciu (sie i na miejsce) schowalem moj aparat 5.1 megapixela w spodnie (okrutnie poobijal mi kune z racji tego ze... nie wazne, nie miejsce to na opis garderobiany) i z majtajacymi miedzy nogami sprzetami przeszlismy przez bramkie. walery i sandra wczesniej zakupili okazyjnie na internetach karnety wi aj pi wiec chowac nic nie musieli, dodatkowo dostali jakies gadzety, jakies kupony, chyba za rok trzeba bedzie pomyslec o tym samym...
- za rok? przeciez mowiles ze chujowo bylo? nie czaje...
- chujowo sie zapowiadalo, zadnego nikogo z tych grajków nie znalem, piotr kupicha spiewajacy live jak-aniola-glosem przelatywal mi kolo nosa wiec wieszco. ALE jak juz wpadlismy na miejsce to sie okazalo ze taka na przyklad banda z UK zagrala megaprzegig po ktorym nawet Dżenis mi podziekowala (za zaciagniecie - ale staaaaary nie rob takiej miny, przysiegam ze nie wiedzialem co to jest, wiesz ze ja z gitarowych tylko doda :P) a w poniedzialkowym srodku miasta "live from PKP" imiennie mnie jako dobrego namawiacza wymienila...

ej dobra koniec pierdolenia, udawania ze mam talent do dialogowych zabaw z konwencją. jak było? a jak moglo byc? chuj z tym ze wiekszosc ludzi zamiast pojsc do toitoiów w glebi 'miasteczka ustępowego' stala w przejsciu i tamowala ruch, chuj z tym ze tłok do autobusow festiwalowych i skmki byl gorszy niz w czasie pielgrzymki muzulmanow do mekki, chuj z tym ze czasem w nocy przypizdzilo, ze piwo zamulalo, ze antresola zakurzona, a w kuchni w smietniku cos umarlo i smierdzialo... bylo zajebiscie. wiem ze kazdy to slowo zinterpretuje inaczej, ale ja, bedac na openerze po raz drugi, moge powiedziec ze nie wyobrazam sobie nie pojechac za rok. kto by nie zagral, czy bede znal (wspominani the editors, fisherspooner) czy nie (mitch & mitch) czy bede sie jarał (jay-z) czy obejrze na spokojnie (massive attack), czy mnie olsni (chemical brothers) czy nieco rozczaruje z racji pory / nieadekwatnosci (trudne slowo) granej muzyki do wielkosci sceny (erykah, roisin), czy wreszcie uciesze sie z czegos nowego i interesujacego bo akurat nic innego nie bylo w tym czasie (the racounters) czy wkurze ze musialem wybierac i przegapilem (natu/envee, gentleman, vadim), tak czy siak TO bylo muzyczne wydarzenie roku, mimo megalomanskich plakatow solorzowej stacyjki. klimat? jesli byles to mozesz ten fragment opuscic, jesli nie? nie wiem tak naprawde jakimi epitetami go opisac. bylo wszystko, muzyka na zywo, muzyka z plyt, filmy, wystawy, namioty tematyczne, sklepiki, bibeloty, celebryci przypadkowo napotykani tu i ówdzie (i to nie tylko ci szczecinscy :P) picie, jedzenie, zarty, zabawa, tance hulanki, swawole. wszystko czego mozna wymagac od letniego weekendu, a moze nawet ciut wiecej. jeden organizacyjny minus tylko mi przeszkadzal. to, ze nikt z alter art nie pomyslal zeby mnie spytac jaki ma byc rozklad jazdy na poszczegolnych scenach, juz ja bym tam ich poustawial, vadima na glowna, roisin, muchy i cool kidsów na mniejsza, interpol na piatek, gentlemana wczesniej na glowna, natu z enveem nie w czasie editorsów... i w zasadzie to wszystko, wtedy nie mialbym zadnych zastrzezen. teraz trzeba kitrac pieniazki na openera 2009 :) pare zdjec powklejalem sobie w profile gronowonaszoklasowe, sporo mozna znalezc tez tutaj, tutaj i tutaj dzieki uprzejmosci Kovala, ktory razem z Magda wpadl na sobotnie koncerty. nie tylko on zreszta bo niejaka Beata, siostra Gosi chociaz sie do tego nie przyznaje (Beata, nie Gosia :P) oraz organista Cybul również wpadli na ten zacny evencik. do tego zapoznalismy sobie dzieki Zielu (Zielowi?) Pana Duże Pe i jego uroczą dziewczynę Karolinę (ktore z nich to cisza a ktore spokoj? nie mam pojecia :)))

na zakonczenie mam oczywiscie wyciag z cytatow weekendowych (czym bylaby impreza bez cytatow). komentarzami opatrzyl je niezastapiony skryba Adam Zieliński ps. Zielu w pewnych kręgach znany jako Łonson, a ja dodalem czasem dwa eurocenty od siebie tuningujac niektore wypowiedzi ktore slyszalem bezposrednio tudziez wypowiadalem, a w trakcie przekazywania z ust do ust i z telefonow do telefonow ulegly zmianom i niewielkim wypaczeniom. jesli czegos nie zrozumiecie... nie przejmujcie sie, ja rowniez wszystkiego nie rozumiem :) oto cytaty:
  • Kawałek skrawka ziemi. [Hałka]
  • Trzciny w trakcie koła [onże, opisując typowy obrazek przenoszonych wiatrem krzaków w opuszczonych westernowych miasteczkach]
  • Twoja stara myje gazety. [Owca, po tym gdy na wkładanie przeze mnie gazety do oka Hałka zareagował żywiołowo: Nie wiesz, kto te gazetę miał w rękach!]
  • Jak bykiem zasiał jest zapisane. [Walery]
  • On jak był dzieckiem to był czajnikiem. [Owca o gwiżdżącym Hałce]
  • Ty masz brodę, która cię zdradza. [Owca o Hałce]
  • Ej, co ja wogle [w ogóle] nadgarstkiem się podcieram? [Hałka, ewidentnie zaskoczony tym odkryciem]
  • Korytarz:
-Jedziemy pod wiatr – zauważył Hałka.
-No, jak jedziesz pociągiem, to zawsze jedziesz pod wiatr – odparł rezolutnie Walery.
  • Był taki syf, że pęka szkliwo na zębach. [Duże Pe o mieszkaniu znajomego]
  • Rzadko spotykam swoich gospodarzy. Są jak rodzice krowy i kurczaka. [Duże Pe o swoich gospodarzach, w odpowiedzi na utyskiwanie na barwność naszych]
  • Twoja stara gotuje ice tea. [onże, bez specjalnego kontekstu]
  • Dialog na pierwszej randce:
-Przyjechałem z tym słynnym raperem Łoną – chwalił się Ewie Owca.
-Znam, to ten z Paktofoniki, co się zabił?
  • Twarożek to białe złoto Sudanu. [Owca, trzeźwo o narodowym dobru Sudańczyka, w którego wcielił się był Walery. Obcokrajowiec ów pomagał Pascalowi w gotowaniu; ostatnią postać brawurowo odegrał Owca. Znawcy twierdzą, że jest to jedna z jego najlepszych, obok karła-burdelmamy, ról]
  • Z małej burzy duży deszcz. [Walery o, a jakże, pogodzie]
  • Niech ktoś go weźmie kamień i pierwszy rzuci. [Hałka, celem rzutu miał być oczywiście Owca]
  • Ej, niech te chmury stąd idą! I niech spróbują, kurwa spaść deszcz! [Cybul]
  • Mam starą z przypadku i pasuje. [Cybul. O koszulce Dobrzewiesz.]
  • Ona potrafi wejść do pokoju, pożyczyć 10 zł i zgubić je zanim wyjdzie. [dziewczyna Dużego Pe o koleżance z pracy]
  • Po prawej mijamy znany i lubiany hotel Radmor, Wy nie pamietacie, ale w latach 70 Zbynio Wodecki pierwszy raz zaspiewał tu Pszczolke Maje [jakiś Jełop w busie powrotnym w okolicach 4 z niedzieli na poniedziałek]
  • Podhale i Podhałka […]

p.s. oczywiscie ze nie zapomnialem o nowej Magisterce a mianowicie Lokalnej, gratuluje po powrocie, i czekam na wspolne oblewanie dyplomu i zaleglych yyy ten no.... 18 urodzin :)

p.p.s - zebrus, ty sie urodziles magistrem :P

a na koniec maly deserek: kolejne keywordy z google dzieki ktorym ktos trafil na moja strone:
- bandyckie dziary
- wyrób ludków z brzozy
- filip kupa
- korki najki
i moj osobisty faworyt:
- filmiki o kunie domowej

:)

czwartek, 3 lipca 2008

najlepszy tydzień świata

po pierwsze - mam nową zabawkę:


po drugie - Salsa został Magistrem Inżynierem - Wielkie Joł, Panie Piotrze, w końcu masz drugi fakultet, poza tanecznym :)

po trzecie, bardzo związane z 'po drugie' - Salsa zostawia mi na wakacje swojego furaka w sensie przez najbliższe 2 miesiące uwazajcie na ulicach, drogach i dróżynkach.

po czwarte - dostałem podwyżkę

po piąte - okazalo sie bardzo szczesliwie (w sensie genialna szefowa zalatwila) ze w miejsce telefonu sluzbowego ktory mi ukradziono, dostane taki sam.

po szóste - jedziemy. dzisiaj. o 17. ergo - nie ma mnie do poniedziałku. możecie zazdraszczać, czas - start :)


po siódme - tygodniu trwaj, jesteś piękny

wtorek, 1 lipca 2008

nieadekwatnosc

macie czasem takie uczucie ze jaracie sie tworczoscia jakiegos artysty ale jego imie/nazwisko/pseudonim/nick z bierzmowania brzmi jakby go ktos wyciagnal z dupy tudziez z jarmarku w pacanowie i nie macie odwagi przyznac sie przed znajomymi ze sluchacie tego gowna chociaz jest w chuj dobre? otoz (nie mam na tym lapsie polskich liter wiec ssijcie paue :D) mam to wrazenie kiedy slucham goscia o pseudonimie 'don diablo'... WIEEEEEEEEMMMMM ze to najchujowszy pseudonim swiata, ze z takim nickiem to nawet na ircowym kanale #sex mozna spedzic 150 dni bez zaproszenia na priv ALE...



to tylko 3 numery, (w tym jeden na featuringu Shystie)... ALE wystarczy zeby zmeinic zdanie o panu DIABLO w 180stopniach... sprawdzcie go i wiecej. na moja odpowiedzialnosc :)

to to to owo

dzisiaj troche tego troche tamtego bez przewodniego motywu

+ zaczynamy od agenta 007 - bond wrócił i wygląda na to ze ma sie bardzo dobrze - pierwszy trailer Quantum of Solace


+ napulpitowy fan-art niejakiego/niejakiej 'Jackie' z komentarzy na dobrzewiesz.net


+ jeden z ostatnich jesli nie ostatni, ponad 2.5minutowy trailer Dark Knighta. spokojniejszy niz poprzednie, niemniej jednak wciaz bardzo klimatyczny i zaostrzajacy apetyt na film


+ świetny trailer nowego Hellboy'a z... Chuckiem Bartkowskim, z serialu 'Chuck' (polecam, mozna obejrzec na TVN7)


+ na zakończenie dwie reklamy renaulta z freddy kruegerem i jasonem z piątku 13